piątek, 17 maja 2013

Rodział 4




/Oczami Zayna/
 
Siedzę tu już chyba godzinę, a Dracy jak nie było, tak nie ma. Godzina jak na rozmowę ze zmarłym to jak dla mnie wystarczająco dużo. Hmm.. rozmowa, a właściwie gadanie samemu do siebie. Dobrze, że Josh jest martwy, bo gdyby usłyszał co ja wygaduje to uśmiercił by mnie i jeszcze raz siebie, tak podwójnie. Naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Przecież jestem z Perrs, a ciągle myślę o tej drugiej. Czy ja się zakochałem w innej? To pytanie powtarzam sobie już tysięczny raz i nigdy nie potrafię na nie odpowiedzieć. Tą dziewczynę zawsze traktowałem jak swoją młodszą siostrę, której nigdy nie miałem. Od pewnego czasu jednak zaczyna mi odbijać. Potrzebuję być przy niej, gdy jesteśmy osobno czuje jej nie obecność, taką jakąś pustkę.. w sercu? Tak wiem, jestem nienormalny.


Wiedziałem, że Dracy wróciła do mieszkania razem z matką i Katy, ale jednak chciałem się upewnić i wyszedłem przed wielką bramę. Przez chwilę się porozglądałem i stwierdziłem, że jest okay.

Dochodziła już 19 i zapadał szarobury zmrok, choć nadal było jasno dzięki promiennemu słońcu. Ruszyłem, więc w stronę magazynów, aby jeszcze dotrzeć przed całkowitymi ciemnościami. Po drodze wyjąłem paczkę papierosów i zaciągnąłem się jedną ze szlug. Powoli wdychałem i wydychałem dym z moich i do moich już dość zniszczonych płuc, aby zaraz zawtórować tym samym. Chciałem już sięgnąć po następnego, ale przypomniałem sobie, że Louis miał dziś sprowadzić dość spory towar, więc odpuściłem sobie, nie mogąc już się doczekać aż dotrę do celu.

Przy drzwiach do opuszczonej fabryki, która teraz służyła jako mój dom, przystanąłem na chwile. Usłyszałem jakieś krzyki, głośną muzyką, śpiewy... śpiew Harolda, który spowodował u mnie nagły napad śmiechu. Wszedłem do środka. Od razu było widać, że na tej imprezie nie bawi się tylko nasza paczka, a wiele... wieeele innych ludzi. Zdarzało się, że dostrzegałem twarze, z którymi nie spotkałem się ani razu. Dziwiło mnie to, że chłopaki wpuścili na nasze tereny jakiś obcych typów, pewnie już byli nieco zjarani. Pod ścianami stało kilka lasek. Widać było, że to jakieś tanie dupy, które przyszły tutaj nie tylko się zabawić, ale także zarobić. Szczególną moją uwagę przykuł pewien typek. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Na lewym przed ramieniu miał wytatuowaną wielką literę ,,D'' otoczoną obwijającymi się wokół niej czerwono- zielonymi wężami. Mięśniak ciągle się oglądał wokół siebie. Sprawiał wrażenie, jakby kogoś nachalnie szukał. W pierwszym momencie zastanowiłem się, że może to glina... Ale po chwili namysłu postanowiłem to olać i ruszyć dalej, w stronę chłopaków.

Przeciskałem się niemiłosiernie przez tłum, wypatrując ciągle moich przyjaciół. Gdy w końcu dostrzegłem dwójkę z nich myślałem, że nie wytrzymam i dosłownie pęknę ze śmiechu. Mianowicie ujrzałem śpiewającego Harrego, trzymającego w ręce jakiegoś okrągłego chrupka z dziurą w środku, wyglądającego jak pierścionek, który klęczał przed Louisem, który natomiast czochrał z zapałem bujną czuprynę lokowatego i bujał się, ale nie mam pojęcia czy to miało być w rytm melodii, czy dlatego, bo był nieźle wstawiony i nie mógł utrzymać równowagi. Ten obrazek wyglądał po prostu komicznie. Można by było pomyśleć, że Styles oświadcza się Tomlinsonowi, śpiewając dla niego romantyczną balladę.

- Gejki! - gwizdnąłem głośno w stroną chłopaków i podszedłem do Liama, który jeszcze chwila a by odpłynął.

- Zostawiliście jeszcze coś dla mnie, Liaś? - zapytałem szturchając go w ramie. Ten wyjął coś z kieszeni i podał mi. Był to biały proszek, do którego tak cholernie mnie ciągnęło. Natychmiast zasmakowałem narkotyków, a w moim wnętrzu zrobiło się cieplej, weselej. Następnie postanowiłem wbić strzykawkę w najbardziej widoczną, fioletowo- siną żyłę. Trochę bolało, ale jak przystoi na prawdziwego '' Bad boya'' nie mogłem tego okazać. Po kilku łykach piwka postanowiłem poszukać Perrie i teraz trochę z nią się zabawić. Znalazłem ją palącą fajki z meega zrąbanym już Niallem.

- Siemka, daj jedną, kicia - rzuciłem do dziewczyny, łapiąc ją z zaskoczenia, mocno za pośladki. Ta podskoczyła, cicho zapiszczała i podała mi opakowanie.

- A gdzie Dracy? - zapytał po chwili Nialler.

- Wróciła do domu.. razem ze starą i Katy. - szybko i od niechcenia odpowiedziałem. Wyrzuciłem odpałek z papierosa na ziemię i przygniotłem butem. Następnie złapałem moją super seksowną dziewczynę w pasie i szybkim ruchem przerzuciłem przez ramię. Perrs tylko cos krzyczała, waląc mnie z całej siły pięściami w plecy, ale ja nie reagowałem.

Przemieszczaliśmy się do jednego z mniejszych pomieszczeń, aby po chwili wylądować na kanapie. Nasze, a właściwie moje plany już po chwili legły w gruzach. Tańczący Tomlinson z Stylesem wpadli na nas, Perrie spadła mi z rąk, lądując na jakimś mięśniaku, który spadł na dwie wypucowane błąd lasencje, które natomiast wylądowały na puszkach po piwie, z których zaczęły wylewać się resztki cieczy. Taką oto zrobiliśmy kanapkę.

Nie wiem ile jeszcze tak siedzieliśmy pijąc, paląc, ćpając. Totalnie straciłem poczucie czasu. Wiedziałem tylko, że jest już na pewno po północy. Właśnie jest po północy, a w naszej ruderze wciąż trwa w najlepsze impreza. Tłumy różnych typków wciąż przemijały przed oczami. Czułem, że zaraz odpłynę, chciałem już się położyć i zapaść w głęboki sen. Słyszałem jeszcze jak Niall, Harold i Lou nabijają się z jakiś lasek, które dopiero teraz dostrzegłem. Stały takie tam trzy pod ścianą, dwie rude, trzecia taka mieszana. Blade, chude, jakieś totalne wybryki natury.

- A te rude to kto w ogóle wpuścił na tą '' prywatkę '' ? - Zapytał Niall, śmiejąc się i popijając już chyba kilkunastą butelkę z alkoholem.

- Nie mam pojęcia.. Nie wiedziałem nawet, że takie coś może chodzić po tym '' pięknym ''świecie. - Odpowiedział Harry, patrząc ciągle na te laski i robiąc przedziwne miny.

- Każda kobieta jest piękna na swój sposób. - Do wymiany zdań wtrącił się Liam, oczywiście musiał powiedzieć coś mądrego, chociaż był też nieźle wstawiony. Wszyscy na jego słowa wybuchli nie pochamowanym śmiechem, nawet ja nie mogłem się powstrzymać.

- One nie są piękne.. Jak ci się podobają Liaś to zagadaj, śmiało. - Mówiąc to Harry poruszał znacząco brwiami z dużym i kpiącym uśmieszkiem na ustach.

- Chłopaki, mówię wam, że to Niemki. Brzydka= Niemka, proste. - Louis znów rozśmieszył całe towarzystwo.

Po chwili nabijania się z tych niby głupich Niemek, zauważyliśmy, że dziewczyny zniknęły. - Oby tylko nie słyszały tych wyzwisk o nich. - Pomyślałem. Nie chciałem przecież, aby jakieś laski cierpiały przez nas. Na szczęście zobaczyłem, że nie tylko rudzielce zapodziały się, ale i większość ludu zgromadzonego na imprezie.

- I po imprezie chłopaki! - Zawołałem do chłopaków, udając się do pokoju obok, w którym spała już smacznie Perrs. Nie chciałem jej budzić, więc najciszej jak potrafiłem zrzuciłem z siebie ciuchy, zostając w samych bokserkach. Ucałowałem delikatnie moją dziewczynę w czoło i zasnąłem.


------------------------------

Choć brak komentarzy ;( to i tak dodaje nowy rozdział. :> Gdyby ktoś poczuł się urażony, to przepraszam za te Niemki, ale musiałam xd I tak, wiem, krótki rozdział...


WTF? Lou ;D



czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 3





(piosenka)

       Już mieliśmy wchodzić na drużki prowadzące między grobami ludzi żyjących już na tym lepszym świecie, gdy nagle dostrzegłam znajomą mi twarz...
 
           
      Serce natychmiast podskoczyło mi do góry, zaczęło bić mocniej i szybciej. Oczy delikatnie mi zamgliło, a mój oddech stał się gwałtowny i niewyrównany. Stanęłam w miejscu, nawet nie miałam siły odwrócić się i odejść. Czułam jedynie na sobie zdziwiony wzrok Zayna.


- Dracy, co jest?

- Tam jest.. Ona tam stoi.. Koło niej Katy.

- Kto to jest?

- Moja.. moja matka. - Ledwo co wydukałam patrząc wciąż w stronę mojej rodzicielki.

Zayn spojrzał jeszcze raz na moją '' wspaniałą rodzinę'', chwycił za rękę i zaczął prowadzić w stronę, abyśmy opuścili to miejsce.

- Dracy! Dracy, stój! - Usłyszałam czyjś głos i odruchowo obróciłam się za siebie. Wołała mnie moja młodsza siostra Katy idąc w moją stronę. - Zauważyły mnie. - Na tą myśl ciarki przebiegły mi przez całe plecy. Ujrzałam, że Katy jest coraz bliżej mnie, a tuż za nią idzie moja mocno wkurwiona matka.

- Zayn, proszę cię idź, ja i tak wracam z matką do domu. - Mulat pokiwał tylko twierdząco głową i o dziwo udał się nie w stronę magazynów, lecz w stronę grobu, w którym spoczywał mój brat.

- Matko Boska! Gdzie ty się podziewałaś dziewucho?! Nie było Cię w domu już od trzech dni! - wybuchła matka - martwiłam się! - dodała po chwili, te słowa wydawały mi się naprawdę zabawne, bo wiem, że ja ją wcale nie obchodzę.

- Tsaa, jasne. - Odburknęłam.

- A teraz mów gdzie się szlajałaś! Pewno po jakiś ruderach, burdelach i Bóg wie gdzie jeszcze!

- Mamo, powtarzałam ci, że Dracy była u koleżanki. - Tym razem głos zabrała moja kochana siostrzyczka. Naprawdę mnie wspierała. To ona zawsze mnie kryła. Wiem, że to może być dziwne, taki dobry kontakt z rodzeństwem, ale w końcu z kimś trzeba się dogadywać.

- Ja już wiem jak u koleżanki.. Chyba z koleżanką pod latarnią.

- Ja to nie ty! - Jak zawsze musiałam odpyskować. Nie pozwolę się tak traktować.

- Coś ty powiedziała dziwko?! Już do domu, porozmawiasz sobie z ojcem i zobaczymy jaka wyszczekana jesteś!

       Gdy usłyszałam sformułowanie ,, mój ociec'' sparaliżowało mnie. Jej słowa sprawiły, że cała złość, którą w sobie chowałam chciała dostać się na zewnątrz. Miałam ochotę kogoś uderzyć, ale tak mocno, porządnie. Wyżyć się na czymś. Jednak nie mogłam pokazać jaka jestem słaba. Nie mogłam pokazać jak mi jest ciężko i źle. Musiałam być silna.

- Chętnie z nim porozmawiam, ale żeby jeszcze był trzeźwy! I jak ktoś jest tutaj dziwką to na pewno nie ja! - Warknęłam najgłośniej ja potrafiłam, wpadłam w furię, nie potrafiłam już hamować swoich emocji. Jednak nie spodziewałam się tego, do czego posunęła się w tym momencie moja matka.

       Poczułam na lewym policzku ból, a w buzi moją słodką krew. Tak, spoliczkowała mnie własna matka. Stało się właśnie to co świadczy o wyrzeknięciu się córki, traktowaniu ją jak najtańszą szmatę na świecie, o braku szacunku.

Osunęłam się delikatnie, ale nie upadłam. Nie chciałam, aby miała satysfakcję tego, że upokorzyła mnie całkowicie. Powstrzymywałam też z wielkim trudem łzy, które napływały mi do oczu. Najchętniej wypłakałabym się teraz w ramie osoby, które mnie kochała i z wzajemnością.

Lekko się ogarnęłam i przypomniałam sobie właściwy cel przybycia tutaj. Ruszyłam pewnie do przodu próbując wyminąć zwinnie moją rodzicielkę. Zatrzymała mnie jednak i spojrzała na mnie z nienawiścią, na co odpowiedziałam jej automatycznie tym samym.

- A ty gdzie? Do domu i to już!

- Przyszłam tu po to, aby odwiedzić Josha. Puść mnie!

- Masz jeszcze czelność tu przychodzić? Po tym co mu zrobiłaś?! Do domu!

- Zostaw mnie!

- Dracy proszę wróć do domu. Nie zostawiaj mnie. - Dopiero dzięki słowom Katy postanowiłam wrócić. Tylko ona mogła mnie do tego namówić. Delikatnie uśmiechnęłam się do dziewczyny i ruszyłam za nią w stronę mieszkania.


                                            
                                                    ----------------------

I od razu następny rozdział xd Nie wiem czy się podoba, sami oceńcie.
Czytasz= komentujesz :) Przynajmniej 3 komentarze i następny rozdział.
http://ask.fm/jemciastko69 mój ask ;*

A ti ti ;D Zayn <3



 

Rozdział 2



 (PIOSENKA)
      
        Poczułam delikatne muskanie mojego uda. Było to na tyle przyjemne, że nawet nie miałam ochoty tego przerywać i się budzić. Tylko w śnie mogłam poczuć się naprawdę kochana, szanowana. Chciałam, aby trwało to jak najdłużej, a najlepiej, żeby nigdy się nie skończyło.

       Nagle przez pomieszczenie, w którym się znajdowałam przeleciał mroźny i mocny powiew wiatru, a przez moje ciało przeszedł przerażający dreszcz. Mimowolnie otworzyłam zmęczone i obolałe oczy. - No to skończył się ten piękny sen - pomyślałam - i wracamy do szarej i depresyjnej rzeczywistości. - Dodałam, aby się jeszcze bardziej podłamać psychicznie. Spojrzałam na mój strój, o tak jak zawsze na czarno. (zestaw)

Po chwili ujrzałam siedzącego obok mnie blondasa z zamyśleniem wymalowanym na twarzy. W lewej ręce trzymał puszkę z już prawie dopitym piwem. Natomiast prawą rękę delikatnie przesuwał w górę i w dół po moim kolanie. - Więc to nie był sen, ktoś się o mnie jednak troszczy. - Na te myśli od razu zrobiło mi się na sercu jakoś tak milej. Pierwszy raz od pewnego czasu poczułam, że jednak mam serce, i to takie nie z kamienia, a takie co bije i ma uczucia.

Rozejrzałam się jeszcze po opustoszałym pomieszczeniu. Nikogo oprócz towarzysza siedzącego po mojej lewej stronie nie dostrzegłam. Zdziwiłam się, bo zawsze całą siódemką podpieramy te stare i poobdzierane ściany.

- Cześć, Niall. Gdzie są wszyscy? - spytałam cicho i ociągle, spychając delikatnie dłoń z mojego uda. Dobrze wiem, zresztą jak i każdy, że ten słodziak czuje coś do mnie, a ja do niego nic, a nic, więc nie chce robić mu zbędnych nadziei.

- Nie ma nikogo, jesteśmy tylko ty i ja... razem, forever...

- Horan idioto! - po prostu nie mogłam nie wybuchnąć śmiechem widząc jak ten farbowany blondynek próbuje recytować jak poeta. Po chwili nabijania się z chłopaka wyrwałam mu z ręki puszkę i upiłam dwa duże łyki. Alkochol wyśmienicie się rozpłyną po moim wnętrzu, dostarczając mi automatycznie ciepła.

- Ej! Oddawaj, to moje!

- Dobra masz - oddałam mu napój - chciałam się tylko poczęstować łyczkiem...

- Moja miłość do picia i jedzenia jest jednak silniejsza niż miłość do Ciebie. - mówiąc to wypił już całą pojemność piwa, zgniótł puszkę i rzucił w kąt magazynu.

- Ta, jasne. A teraz mów gdzie reszta! - zażądałam i szturchnęłam do mocno w ramie.

- Już Ci mówię, tylko nie bij matko! Lou poszedł załatwić jakiś dobry towar na wieczór. Liam gdzieś się zaszył z resztkami marychy...

- Dalej nie może pozbierać się po śmierci Danielle?

- Sądzę, że tak jest ... ale prochy mu pomagają, dzięki nim dalej funkcjonuje.

- Rozumiem, uwierz Niall, ja go doskonale rozumiem...A Harry? Zayn, Perrie?

- Harry pojechał do mamusi udawać wzorowego synka i wyłupić trochę hajsu.

- Haha, Harry pilny synek mamusi, seryjnie nie wyobrażam sobie tego obrazka.

- A Zayn z Perrie są za ścianą i robią pewnie riki- tiki. Dziwię się, że jeszcze nie słychać niczego. - Niall na te słowa wybuchł śmiechem. Wątpię, że kiedyś zrozumiem logikę tego człowieka. Śmieje się sam z głupich żartów, a na dodatek tych wymyślonych przez siebie samego. Idiots everyvere.

Nailler po chwili podniósł się z ziemi. Szybkim ruchem sięgnął po paczkę fajek. przysunął opakowanie nad sam czubek mojego nosa, pytając się tym gestem czy chciałabym się może poczęstować. - Taa, teraz to się dzieli. - Pomyślałam. Lekko potrząsnęłam głową i odepchnęłam fajki.

- Nie to nie, ale potem nie proś. - Powiedział oburzony, zachowujący się jak małe rozkapryszone dziecko. Zaczął znów podnosić się z podłogi, pewnie się fochną i pragnął opuścić moje towarzystwo, gdy nagle coś mi się przypomniało.

- Nie, Niall! Poczekaj! - chwyciłam chłopaka za rękę, a on znowu upadł na ziemię.

- Teraz to pragniesz być ze mną tak? A przedtem to co?

- Nialler, przestań się fochać i powiedz mi która godzina i który dzisiaj jest dzień?

- Hmm.. Godzina 15. 20, 13 maj proszę pani...

- Dzięki blądasku! - krzyknęłam, gwałtownie wstałam na równe nogi i ruszyłam do pomieszczenia obok. Zapukałam ostrożnie do drzwi. - Kto wie, co tam się wyprawia. - pomyślałam, rumieniąc się.

- Czego chcesz znowu Horan, kurwa?! - z za drzwi usłyszałam mocno zdenerwowany głos Zayna. - A więc, coś im przerwałam. - skarciłam się w myślach.

- To ja Dracy! - Otworzyłam drzwi już pewniej i weszłam do środka.

Pokój wyglądał na jakiś burdel. Tynk odpadający ze ścian, dziurawa podłoga. Jedno małe okienko, przez które promienie słońca ledwo co mogły się dostać do wnętrza. Zauważyć można też było dużą ciemnobrązową komodę i telewizor, który wcale nie był mały, a tym bardziej tani. Po prawej stronie przy ścianie stała stara, zniszczona już bordowa kanapa, na której siedział Zayn, a Perrie leżała tuż przy nim.

- A to ty Dracy. Sorrki, myślałem, że to znowu Nialler, że mu się nudzi. - Zayn wstał z kanapy, robiąc mi tym gestem miejsce.

- A o co chodzi mała? - zapytała Perrie, przytulając mnie mocno do siebie. Chyba wyczuła, że coś jest nie tak.

- Nie, nic duża - z akcentem na duża. Posłałam Malikowi jedno spojrzenie, a on natychmiast zrozumiał co się dzieje.

- Kochanie, zostaniesz z tą wiecznie nienażartą blądyną? Ja z Dracy musimy coś załatwić. A i Lou powinien niebawem przynieść nowy towar, wiec będzie okay.

- Za jakie grzechy kotku? - Dziewczyna spoglądnęła nas z błagalną miną i miała już coś mówić, lecz mulat jej przerwał.

- Oj, my już wiemy Perrs...

- Zamknij się Malik - Perrie szturchnęła swojego 'boja' w ramie, po czym wypchała nas siłą z pokoju.

       Drogę na cmentarz przebyliśmy w milczeniu. Ale nie był to ten rodzaj krępującej ciszy, była to zwykła cisza na myśli, rozmyślania.

- Dracy powiesz mi w końcu o co chodziło wczoraj? Dlaczego mówiłaś, że śmierć Josha to twoja wina? - Gdy już prawie dotarliśmy na miejsce Zayn przerwał milczenie. Nie miałam ochoty rozmawiać o tym teraz. Potrzebowałam po prostu przywitać się z moim starszym bratem. Opowiedzieć mu jak jest mi ciężko i źle.

- Proszę, nie dziś. Dobrze?

- Dobrze, ale jak będziesz gotowa to mi wszystko powiesz. I proszę Cię, tylko nie obwiniaj się o coś czego nie zrobiłaś.

- Dziękuje Zayn i przepraszam. - Na te słowa otrzymałam jedynie jego boski uśmiech, na który odpowiedziałam automatycznie tym samym.

- Nie wiem czy możemy tam podejść...

- A to niby czemu? Ja dzisiaj nic nie brałem. - Przyznał Malik, unosząc obie ręce w góre, na znak, że mówi całkowitą prawdę.

- Nie o to chodzi... To będzie pierwszy raz, gdy się tu pojawiam od pogrzebu..

- Nie martw się mała, będzie dobrze. - Na te słowa mulat przytulił mnie do siebie z całej siły i już mieliśmy wchodzić na drużki prowadzące między grobami ludzi żyjących już na tym lepszym świecie, gdy nagle dostrzegłam znajomą mi twarz...


                                                      -----------------


Od razu dodaje 2 rozdział. Proszę komentować, czytasz= komentujesz;) Przepraszam za błędy i miłego czytania ;x

Harry, wszystko okej? xd

 

Rozdział 1

      

                                                     
 

                                                                                                      
(piosenka)
             

          Obudziłam się cała obolała. Znowu pękała mi głowa, a w uszach okropnie piszczało. Hmm.. ciekawe, ile ja już tu tak siedzę, ćpam, pije, pale...- pomyślałam.

Powoli otworzyłam oczy, co było nie najlepszym pomysłem, bo światło jednego z okiem poraziło mnie niemiłosiernie po szarawych źrenicach. Podniosłam się do pozycji siedzącej. W pierwszym momencie spojrzałam na moje nadgarstki. A więc wczoraj był spory towar- powiedziałam cicho, sama do siebie. Przejechałam delikatnie po ranach zrobionych przez strzykawki, które dostarczały do mojego organizmu przeróżne używki. Uniosłam głowę i zerknęłam na ruderę, w której się znajdowałam. Była to jakaś opuszczona magazownia. Składała się z dużego holu i dwóch mniejszych pomieszczeń. Wygląd z pewnością nie sprawiał miłego i przyjemnego wrażenia  W hali panował pół mrok, jedynie dostęp do światła dawały trzy małe okienka z wybitymi szybami i metalowymi kratami. Gdzie nie gdzie z uszkodzonego i niestabilnego dachu przeciekała brudna woda, powodując śliskie i mokre podłoże na którym spaliśmy, imprezowaliśmy, ćpaliśmy. Krople wody po zszarzałej ścianie zsuwały się jedna, za drugą, były one teraz jedynym odgłosem trafiającym do moich uszu. Słyszałam tylko ciche: kap, kap.. i ciszę.

A więc nie było sprzyjających warunków do mieszkania tutaj. Oczywiście miałam swój dom, swój pokój. Mogłam tam zawsze wrócić. Ale na to miejsce i tylko na to mogłabym powiedzieć: mój dom. Dom, w którym znajdowała się tak naprawdę moja rodzina. Ludzie, których kochałam i z wzajemnością. Nie mogłam tego powiedzieć o mojej matce, o ojcu.

       Ojciec pije i w ogóle się mną nie przejmuje. Częściej go widzę schlanego, niż trzeźwego, a wtedy zaczyna się koszmar. Rodzice ciągle się kłócą, ja z matką ciągle się kłócę. Wyzywają się, nie widzą tego , że najbardziej cierpię ja i moja młodsza siostra.

A więc, to tutaj jest mój dom, spędzam tu najwięcej czasu. Nie często zdarza mi się pojawiać w szkole, więc całymi dniami to tu przesiaduje.

- Dracy! Widzę, że się w końcu obudziłaś.- Z rozmyśleń wyrwał mnie męski i zachrypnięty głos. W końcu papierosy robią swoje.

Obróciłam się w stronę chłopaka, no tak, Zayn. To z nim najbardziej się trzymam. On wprowadził mnie w to gówno.. Niby gówno, a jak pomaga. To jemu ufam bezgranicznie. Jest jak mój starszy brat... Zastąpił mi go. Zaopiekował się mną po śmierci Josha. Właśnie to przy Zaynie czułam, gdyby Josh był przy mnie, przytulał mnie i całował w policzek. Na te wspomnienia łza mimo wolnie spłynęła po moim policzku.

- Ej, mała co jest? Boli Cię coś, wzięłaś może wczoraj za dużo? - Mulat przykucnął przy mnie, jedną ręką chwycił moją dłoń, a drugą otarł samotną krople płynącą po moim rozgrzanym policzku.

- To już jutro... - wykrztusiłam - już jutro Zayn...

- Co jutro? Dracy, mała, co się jutro wydarzy?

- Jutro mija rok, Josh zginął rok temu. - Teraz to już rozbeczałam się na dobre.

Malik przysunął się jeszcze bardziej do mnie i mocno przytulił. Po chwili zaczął cicho nucić jakąś nieznaną mi piosenką. Dobrze wiedział, że przy nim zawsze czuję się bezpieczna i tylko w jego ramionach mogę się uspokoić.

- Już dobrze, skarbie. Jutro jak chcesz to możemy iść na cmentarz. Będziesz mogła porozmawiać z bratem. Będzie dobrze. - Mulat zaczął muskać swoją silną dłonią po moich drobnych plecach.

- Ale to wszystko prze ze mnie! To prze ze mnie, Zayn on zginą! Ty nic nie wiesz! To moja wina, że go już nie ma! - Odruchowo odtrąciłam chłopaka od siebie.

- Ale co ty mówisz Dracy? Jak nic nie wiem to wytłumacz mi! Ale proszę Cię nie obwiniaj się o coś czego nie zrobiłaś.

- Oho, oho, widzę, że komuś odbija szajba po wczorajszym.. - Nagle, nawet nie wiem z kąt pojawił się Louis.

- Lou, proszę, nie teraz!

- Zayn bez spin, mam tu coś, chcesz? - Lou wyciągnął wielką strzykawkę i podał mi ją.

Wzięłam ją od razu i szybkim ruchem wbiłam w najbardziej widoczną żyłę. Poczułam ból, jak ukłucie komara i ciemność. Gdybym się miała przysłuchać, to Malik coś jeszcze do mnie mówił, albo do Tomlinsona. Nie wiem, przestałam kontaktować i znowu zasnęłam.

                                                        
                                                               ---------------------


A więc, jest pierwszy rozdział ;D Jak się podoba? Z góry przepraszam za błędy..  Komentujcie ;)

Będę też pod każdym rozdziałem dodawała gifa z 1D. A oto nasz kochany Lou <3




Bohaterowie


        Hej, jest to mój pierwszy blog. Opowiada o siódemce przyjaciół, o upadkach, porażkach.
Od razu chciałabym wspomnieć, że w blogu chłopcy nie należą do One Direction, są zwykłymi nastolatkami.
Życzę miłego czytania ;)







Dracy Homers- Z pochodzenia Polka. Gdy miała roczek przeniosła się do Londynu z całą, wtedy jeszcze szczęśliwą rodziną. 17 lat skończy 20 lipca. Do niedawna była miłą, spokojną i pełną życia nastolatką. Wszystko zmieniło się po tajemniczej śmierci jej starszego brata Josha. Stała się agresywna, zaczęła należeć do grupki ''zbuntowanych nastolatków''. Zaczęła palić, pić, a co gorsza ćpać. Wtedy też zaczęły się problemy z rodzicami.






 

Katy Homers- Młodsza o 2 lata siostra Dracy. Od niedawna jest zamknięta w sobie lecz nadal uczy się wzorowo. Ufa tylko swojej starszej siostrze i babci, która aktualnie zamieszkuje Polskę.



Perrie Edwards- Najlepsza, a zarazem jedyna przyjaciółka Dracy. Ma 18 lat. Jest w związku z Zaynem, choć nikt im nie wierzy, że to miłość. Dziewczyna, także należy do grupki narkomanów.




Zayn Malik- Najlepszy przyjaciel Dracy. Ma 19 lat. Kocha palić i ćpać, zgrywa ''bad boya'', z drugiej strony uwielbia idealnie wyglądać. Często śpiewa, ale tylko wtedy, gdy nikt go nie słyszy.





Harry Styles- Ma 18 lat. Rasowy podrywacz i łamacz serc. Jest bezczelny i wulgarny, zwłaszcza wobec kobiet. Gdy jest mocno najarany potrafi nawet uderzyć lecz wtedy, także otwiera się i z jego ust wydobywa się piękna melodia.
 
 
 



 
Louis Tomlinson- Jest najstarszy z tej grupki, ma 20 lat, a zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak. Harry jest jego najlepszym przyjacielem. To on załatwia wszystkie używki.






Niall Horan- Ten 19-nastolatek wygląda jak niewinny dzieciak, ale to on potrafi upić się najbardziej ze swoich znajomych. skrycie podkochuje się w Dracy , choć wszyscy o tym wiedzą, nawet jego wybranka.






Liam Payen- Najrozsądniejszy, choć i tak zdemoralizowany 19- nastolatek. Kiedyś muzyka była jego całym życiem, lecz wszystko zmieniło się po śmierci jego ukochanej Danielle.


------------------

Proszę o komentarze, jak się podobają bohaterowie ;)