czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 1

      

                                                     
 

                                                                                                      
(piosenka)
             

          Obudziłam się cała obolała. Znowu pękała mi głowa, a w uszach okropnie piszczało. Hmm.. ciekawe, ile ja już tu tak siedzę, ćpam, pije, pale...- pomyślałam.

Powoli otworzyłam oczy, co było nie najlepszym pomysłem, bo światło jednego z okiem poraziło mnie niemiłosiernie po szarawych źrenicach. Podniosłam się do pozycji siedzącej. W pierwszym momencie spojrzałam na moje nadgarstki. A więc wczoraj był spory towar- powiedziałam cicho, sama do siebie. Przejechałam delikatnie po ranach zrobionych przez strzykawki, które dostarczały do mojego organizmu przeróżne używki. Uniosłam głowę i zerknęłam na ruderę, w której się znajdowałam. Była to jakaś opuszczona magazownia. Składała się z dużego holu i dwóch mniejszych pomieszczeń. Wygląd z pewnością nie sprawiał miłego i przyjemnego wrażenia  W hali panował pół mrok, jedynie dostęp do światła dawały trzy małe okienka z wybitymi szybami i metalowymi kratami. Gdzie nie gdzie z uszkodzonego i niestabilnego dachu przeciekała brudna woda, powodując śliskie i mokre podłoże na którym spaliśmy, imprezowaliśmy, ćpaliśmy. Krople wody po zszarzałej ścianie zsuwały się jedna, za drugą, były one teraz jedynym odgłosem trafiającym do moich uszu. Słyszałam tylko ciche: kap, kap.. i ciszę.

A więc nie było sprzyjających warunków do mieszkania tutaj. Oczywiście miałam swój dom, swój pokój. Mogłam tam zawsze wrócić. Ale na to miejsce i tylko na to mogłabym powiedzieć: mój dom. Dom, w którym znajdowała się tak naprawdę moja rodzina. Ludzie, których kochałam i z wzajemnością. Nie mogłam tego powiedzieć o mojej matce, o ojcu.

       Ojciec pije i w ogóle się mną nie przejmuje. Częściej go widzę schlanego, niż trzeźwego, a wtedy zaczyna się koszmar. Rodzice ciągle się kłócą, ja z matką ciągle się kłócę. Wyzywają się, nie widzą tego , że najbardziej cierpię ja i moja młodsza siostra.

A więc, to tutaj jest mój dom, spędzam tu najwięcej czasu. Nie często zdarza mi się pojawiać w szkole, więc całymi dniami to tu przesiaduje.

- Dracy! Widzę, że się w końcu obudziłaś.- Z rozmyśleń wyrwał mnie męski i zachrypnięty głos. W końcu papierosy robią swoje.

Obróciłam się w stronę chłopaka, no tak, Zayn. To z nim najbardziej się trzymam. On wprowadził mnie w to gówno.. Niby gówno, a jak pomaga. To jemu ufam bezgranicznie. Jest jak mój starszy brat... Zastąpił mi go. Zaopiekował się mną po śmierci Josha. Właśnie to przy Zaynie czułam, gdyby Josh był przy mnie, przytulał mnie i całował w policzek. Na te wspomnienia łza mimo wolnie spłynęła po moim policzku.

- Ej, mała co jest? Boli Cię coś, wzięłaś może wczoraj za dużo? - Mulat przykucnął przy mnie, jedną ręką chwycił moją dłoń, a drugą otarł samotną krople płynącą po moim rozgrzanym policzku.

- To już jutro... - wykrztusiłam - już jutro Zayn...

- Co jutro? Dracy, mała, co się jutro wydarzy?

- Jutro mija rok, Josh zginął rok temu. - Teraz to już rozbeczałam się na dobre.

Malik przysunął się jeszcze bardziej do mnie i mocno przytulił. Po chwili zaczął cicho nucić jakąś nieznaną mi piosenką. Dobrze wiedział, że przy nim zawsze czuję się bezpieczna i tylko w jego ramionach mogę się uspokoić.

- Już dobrze, skarbie. Jutro jak chcesz to możemy iść na cmentarz. Będziesz mogła porozmawiać z bratem. Będzie dobrze. - Mulat zaczął muskać swoją silną dłonią po moich drobnych plecach.

- Ale to wszystko prze ze mnie! To prze ze mnie, Zayn on zginą! Ty nic nie wiesz! To moja wina, że go już nie ma! - Odruchowo odtrąciłam chłopaka od siebie.

- Ale co ty mówisz Dracy? Jak nic nie wiem to wytłumacz mi! Ale proszę Cię nie obwiniaj się o coś czego nie zrobiłaś.

- Oho, oho, widzę, że komuś odbija szajba po wczorajszym.. - Nagle, nawet nie wiem z kąt pojawił się Louis.

- Lou, proszę, nie teraz!

- Zayn bez spin, mam tu coś, chcesz? - Lou wyciągnął wielką strzykawkę i podał mi ją.

Wzięłam ją od razu i szybkim ruchem wbiłam w najbardziej widoczną żyłę. Poczułam ból, jak ukłucie komara i ciemność. Gdybym się miała przysłuchać, to Malik coś jeszcze do mnie mówił, albo do Tomlinsona. Nie wiem, przestałam kontaktować i znowu zasnęłam.

                                                        
                                                               ---------------------


A więc, jest pierwszy rozdział ;D Jak się podoba? Z góry przepraszam za błędy..  Komentujcie ;)

Będę też pod każdym rozdziałem dodawała gifa z 1D. A oto nasz kochany Lou <3




1 komentarz:

  1. Oj tylko czy jej się nic nie stało ?
    Przykre, że straciła brata i jestem ciekawa jak to się stało ;)
    Piszesz ciekawie i fajnie opisujesz :) Jestem zaintrygowana losami tej dziewczyny, więc hmm ... czytam dalej ^^

    Pozdrawiam i zapraszam :

    http://ifyoufallyouwillnevergiveup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń