wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 8


(piosenka)

        Po chwili, uświadomiłam sobie co ja tak naprawdę robię. Stoję ciało  przy ciele, mam złączone usta z ustami, złączony język z językiem.. a z kim? Moim przyjacielem, ''bratem'' i chłopakiem mojej jedynej i najwspanialszej przyjaciółki. 
      
       Szybko odskoczyłam od Zayna. Dobrze wiedziałam, że Perrie znienawidzi mnie za to, a mój stosunek z Malikiem znacznie się pogorszy. Ciągle patrzyłam na chłopaka i z wzajemnością. Mój oddech był tak ciężki i niestabilny, gdybym przebiegła kilkunastokilometrowy maraton. Wpatrywałam się w te jego błyszczące, czekoladowe źrenice. Były takie idealne. Starałam dopatrzeć się w nich jakiejś emocji, lecz nie potrafiłam. Nie umiałam w tym momencie skupić się na czymś innym niż jego twarz. Te perfekcyjne czerwone usta, ten nos... - No ja pierdole! Jestem idiotką! - pomyślałam i natychmiast się ogarnęłam.
Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam się o 180 stopni, próbując uciec, może zapomnieć? Ale to było takie przyjemne, takie wspaniałe, więc dlaczego rezygnować z tego wspomnienia?

      - Dracy, zaczekaj! - mulat złapał mnie za rękę, a ja znowu stałam z nim twarzą w twarz. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, a on przyciągnął mnie jeszcze bardziej w swoją stronę.
      - Tak po prostu chcesz teraz wyjść? Przecież to chyba coś znaczyło?
      - Zayn, proszę cię.. - Zaczęłam łamiącym się głosem, myśląc wciąż o Perrs.
      - O co ty mnie prosisz? No powiedz, nic dla ciebie to nie znaczy? - wciąż mnie męczył.
      - Nie Zayn, to ty mi powiedz, przecież kochasz Perrie, jak sobie to wyobrażasz? - Nie wiem czy dobrze zrobiłam pytając się o to, ale musiałam. Musiałam wiedzieć czy ja... czy ja to tylko taka przygoda?
      I stało się to czego się obawiałam. Chłopak zamiast powiedzieć: kocham tylko ciebie, Dracy, umilkł. Opuścił głowę, a swoje już nie tak cudowne źrenice jak jeszcze kilka minut temu, wlepił w czubki swoich trampek. Łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu. Po chwili ściekały już po rozgrzanych policzkach.
Szybko wybiegłam z ''tarasu''. Odwróciłam się jeszcze na sekundę z niedowierzaniem kręcąc głową. - On, chłopak mi najbliższy... Jak on mógł mi to zrobić? Dlaczego? Nigdy nie pomyślałabym, że jest taki... Nie dość, że krzywdzi swoją dziewczynę to jeszcze mnie. A mówił, że mogę zawsze na niego liczyć, że wszystko będzie dobrze, ułoży się... Wiem, iż był pijany, naćpany, ale takich rzeczy się nie robi. - Siadając pod zimną ścianą, wybuchłam płaczem - zwątpiłam w ludzi, zwątpiłam, że coś ma jeszcze sens.

      - Nie, Dracy! Zaczekaj, nie odchodź! - zauważyłam, że mulat w jednej sekundzie znalazł się tuż przede mną .
      - O co jeszcze ci chodzi Zayn? Nie dość ci...
      - Ciebie? Nigdy! - podniosłam głowę i znów spojrzałam mu w oczy. Były zaszklone od słonych łez. W tym momencie nie widziałam w nich pustki, dostrzegłam rozżalenie wymieszane z miłością, a jednocześnie strachem i pożądaniem.
     - Sam powiedziałeś, że kochasz Perrs - wydukałam przez płacz.
     - Nie powiedziałem... To ty stwierdziłaś, że darzę ją tym uczuciem.
     - A więc to... ten pocałunek, co dla ciebie znaczył? - Malik nic nie mówiąc, usiadł obok mnie, opierając się plecami o lodowatą ścianę.
     - Znaczy to... - przełknął głośno ślinę. - To, że cię kocham Dracy - potrząsnęłam na te słowa z niedowierzeniem głowom. Może tylko się przesłyszałam, może to tylko moja chora i bujna wyobraźnia? Czy on naprawdę to powiedział... ''kocham cię''...
     - Tak, kocham cię.
     - Ale Perrie...
     - Przestań ciągle mówić mi o tej dziewczynie. Ona była tylko chwilowym zauroczeniem. Nie wydaje mi się, aby ona także mnie kochała. Wiele skurwisynów sądzi, że jestem z nią, a ona ze mną tylko dla zabawy, dla seksu.
     - Ale to nie prawda.
     - W pewnym stopniu. Po prostu oboje na początku myśleliśmy, że to love forever, ale to uczucie wygasło, już nie ma Zerrie. Teraz jest Zayn i Perrie. Dwoje obcych, oddalonych od siebie ludzi i niech tak zostanie. Nie mam zamiaru męczyć się dalej w tym chorym związku.
     - Czyli znudziła ci się jedna i od razu lecisz do drugiej - powiedziałam oburzona, wycierając dłońmi ciecz z policzek.
     - Nie, zauważyłem już dawno, że nie potrafię bez ciebie funkcjonować. Myślałem, że to przyjaźń, myślałem, że po prostu traktuję cię jak moją młodszą siostrzyczkę i dlatego to wszystko. Niedawno jednak zdałem sobie sprawę jaka ty jesteś piękna, cudowna, te twoje oczy, usta. Przy tobie nie potrafię się hamować. Moje hamulce puszczają, a ja pragnę cię. Pragnę cię z każdym dniem coraz bardziej - nie pozwalając chłopakowi na dokończenie, jakże wspaniałego wyznania, wbiłam się w te jego zmysłowe usta. Ja też nie potrafiłam... nie potrafiłam się powstrzymać. Nie chciałam ukrywać dalej tego uczucia. Nie miałam pojęcia jak to będzie, ale miałam jego, on mi wystarczy.
     
      Obudziłam się z opartą o coś głową. Podniosłam się i stwierdziłam, że było to ramie Zayna. Na samą myśl na twarzy pojawił mi się delikatny uśmiech. Nie chciałam obudzić chłopaka, więc najciszej jak potrafiłam, udałam się do pokoju, w którym spała Katy.
     - Hej mała, już nie śpisz?
     - Jest już 9, a zresztą nie mogłam tu jakoś za bardzo zasnąć - dziewczyna wstała z łóżka, podchodząc do mnie, przytuliła mnie mocno. - To co na śniadanie? - na to pytanie wybuchłam śmiechem, a Katy zrobiła minę typu ''WTF?''
    - Jak masz pieniądze to bardzo proszę idź na zakupy i zrób sobie jajeczniczkę - powiedziałam ironicznym tonem - ewentualnie udaj się do Nialla, może się czymś podzieli. Choć szczerzę wątpię.
     - A żebyś się nie zdziwiła, że pójdę - siostra wystawiła mi język, a ja zrobiłam młynek oczami. - Ym, tylko, który to Nialler? - strzeliłam peacepalm'a i głośno westchnęłam.
     - Farbowany blondyn, kurwa.
     - Okaj, okaj, ale chodź ze mną. - Ruszyłam za dziewczyną. Od razu dostrzegłam Horana. Jadł jakiegoś batona czy coś takiego. Katy chyba też go ujrzała, bo szybko podbiegła do chłopaka i zaczęła... piszczeć?
     - Co ci dziewczyno? Dobrze się czujesz?
     - Nie dziw się tak Dracy. Każda laska piszczy przecież na mój widok.
     - Tsaa, jasne. Pilnuj lepiej swojej bluzy - chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja wskazałam na moją siostrę, która wpatrywała się jak do wódki, w ciuch Nialla.
     - Jezu, błagam cię, oddaj mi tą bluzę! Pożycz chociaż! (bluza Nialla)
     - Bluzę z Justinem, w życiu! Już prędzej oddał bym ci jedzenie, a każdy wie, że to jest mega wyczyn.
     - Ale daj przymierzyć! No proszę, proszę, proszę!
     - Ja pierdole Katy ogarnij się, a ty Horan pożycz jej tą zasraną bluzę - musiałam wkroczyć do akcji.
     - No ok, ok, ale może za małego całusa? - zapytał Niall, robiąc do mnie słodkie oczka. Chyba nie spodziewał się tego co właśnie się zdarzyło. Zamiast poczuć moje usta na policzku, otrzymał soczystego buziaka od mojej młodszej siostry. Chłopaka zamurowało, przybrał minę ''srającego kota'' Zaczęłam się śmiać, nie mogąc przestać.


----------

Po długiej przerwie nowy rozdział. Przepraszam za błędy, za to, że może wydawać się taki bezsensu. Po prostu ostatnio nie mam weny, przeprasza.
A i miło by było, gdybyście komentowali ;)

http://keep-it-together69.blogspot.com/ zapraszam, może być ciekawie ;) I dodam, że jestem współtwórcą tego blogu. ''swag202'' to ja ;*

http://one-direction-forever3.blogspot.com/ i mój całkiem nowy blog o 1D, zapraszam ;*

Awwww  <33
 

    

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 7




         Uchyliłam drzwi i to co zobaczyłam... Tu na serio musiała być mega impreza... Nie jest dobrze. - Pomyślałam ze zdenerwowaniem.

-  O kurwa! - wrzasnęła Katy stając w progu i wytrzeszczając oczy.
- O kurwa, ja pierdole, dziewczyno ty klniesz? Od kiedy?
-  To tylko w wyjątkowych sytuacjach. A i chyba nie zaprzeczysz, że ta taką nie jest? - ostatnie zdanie wypowiedziała już krzykiem.
Widziałam, że moja siostra jest kompletnie zakłopotana i nie wie co ma robić. Raz patrzyła na mnie, raz na ruderę, na mnie i znowu na ruderę.

- Spokojnie, oni tak nie mają na co dzień - zaczęłam uspokajać Katy, nie zważając na moich przyjaciół i prowadząc ją, aby weszła do środka.
- Taaa, to tylko taka wyjątkowa sytuacja - powiedziała to z totalną ironią, robiąc tym samym młynek szarawymi oczami.
- Dobra, daj spokój. Jak chłopcy się ogarną, to zobaczysz jacy są wspaniali, a teraz chodź, prześpisz się. - Zaciągnęłam młodą do jednego wolnego, a zarazem najprzyjemniejszego pokoju i teatralnym gestem ręki wskazałam jej ''łóżko''. Katy lekko przygryzła wargę. Zauważyłam na jej ślicznej twarzyczce grymas i wstręt. Po chwili jednak się przełamała i usiadła delikatnie na łóżku. Ciągle nie spuszczając ze mnie wzroku, chwyciła za skrawek kremowego prześcieradła przykrywając się nim i jednocześnie już całkowicie się kładąc.

- Śpij dobrze. Kocham cię, mała - pocałowałam Katy na dobranoc w policzek.
- Też cię kocham, duża. Do jutra - odpowiedziała posyłając mi szczery uśmiech.

        Opuściłam pokój i udałam się do głównego pomieszczenia, w którym jak zauważyłam niedawno skończyła się libacja alkoholowa.
         Pierwszą osobą, którą zauważyłam był zjarany Nialler. W sumie trudno było by go nie dostrzec. Blondyn skakał, albo tańczył, sama nie wiem. Coś śpiewał, a raczej krzyczał. Jedyny problem w tym, że nie mam pojęcia na koga, lub do kogo. Po głębszym przyglądnięciu się można było zauważyć, że karcił swoje stopy. Jak dobrze zrozumiałam to o to, że są do dupy i że mu nie wygonie, gdyż ma nogi w dupie. Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia nad jego głupotą. Zaczęłam się śmiać i załamywać się, mówiąc jakim to on nie jest idiotą. Niall nie zareagował nawet na te słowa. Był ciągle skupiony na konwersacji ze swoim ciałem.

Po nim, ujrzałam Harrego rozłożonego na całą długość na kanapie. A nie, przepraszam, nie na kanapie, tylko na jak widać było, wygodnych kolanach Louisa. Oboje smacznie spali. Tak ślicznie i słodko wyglądali. Nagle Styles głośno zachrapał i zaczął wiercić się na kolanach Tomlinsona. Po chwili, gdy Harold już się uspokoił, zobaczyłam, że coś zlewa się z ust Lou. - O fuj! On się ślini! - wrzasnęłam jak najciszej, aby przypadkiem ich nie obudzić.

          Perrie pół leżała, a pół siedziała pod jedną ze ścian. Chyba spała. Jej oczy były zmrużone, lecz nie zamknięte. Miała strasznie skąpy strój i ostry, już nieco rozmazany make- up. (zestaw) Szczerze, wyglądała, gdyby właśnie wróciła z pod latarni, po długiej i pracowitej nocy. Ale w sumie to jest właśnie styl Perrie, seksowny i wulgarny.

(piosenka)
         W końcu, zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu Liama oraz Zayna. Weszłam do pokoju, w którym zazwyczaj to ja sypiałam. Ujrzałam go, siedzącego na podłodze. Był oparty o bok łóżka. Nie widział mnie. W jednej ręce trzymał jakieś zdjęcie. Przypatrzyłam się dokładniej. Na fotografii znajdowała się wesołą i ciesząca się życiem dziewczyna. Tak, właśnie taka kiedyś była Danielle. Kiedyś też, był taki Liam, ja kiedyś taka byłam. To życie nas zniszczyło. Każdego powoli zniszczy. Jak nie teraz, to za kilka lat. Na mnie i na moich przyjaciół przyszedł ten czas, w którym jedyną pozytywą tego świata jest ćpanie. Nie potrafimy się cieszyć z życia. Ta radość już nigdy nie powróci. Codziennie budząc się rano, boimy się co się dziś wydarzy, czy przeżyjemy, przedawkujemy... Nasze ciała, serca już na zawsze zostaną pamiętnikiem. Pamiętnikiem przepełnionym wspomnieniami, które pragniemy wymazać, lecz one i tak nas nie opuszczą, zostaną już do samego końca.

Podeszłam tak, aby zobaczyć twarz chłopaka. Liam podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie. Płakał. Gdy widziałam jego oczy, ten smutek, żal, coś ścisnęło mnie od środka. Przygryzłam dolną wargę i powoli usiadłam koło niego. Znowu wpatrywał się w zdjęcie ukochanej, którą spotka już na tym lepszym świecie. Przysunęłam się do chłopaka i mocno się w niego wtuliłam. Poczułam, że moje policzki stają się mokre. Znowu płakałam. Nie wiem co ze mną się dzieje, ale ostatnio już nie potrafię ukrywać swoich emocji, staję się coraz słabsza.
Gdy już oderwaliśmy się od siebie, Liam wstał, sięgną po coś na półce i wrócił na swoje miejsce. Odwiną papierek i teraz już widziałam co zabrał ze sobą, była to naprawdę duża dawka białego proszku. Zaciągnęłam się zapachem, odrobinkę wzięłam na palec, stwierdzając, że to heroina. Heroina i to jeszcze w takiej ilości, to największe niebezpieczeństwo dla życia!

- Liam, chyba nie chcesz wziąć wszystkiego? - zapytałam po chwili z przerażeniem.
- Tak, chcę to wziąć - odpowiedział z obojętnością wymalowaną na twarzy.
- Chyba oszalałeś! Nie przeżył byś tego, chłopie!
- I właśnie taki mam plan. Wezmę to gówno i będę z Danielle, na piękniejszym świecie, tam po drugiej stronie. - Te słowa totalnie mnie zamurowały. Wstrzymałam oddech, aby po chwili stawał się on szybszy i cięższy. Nie wierzyłam w to co powiedział. Przecież to on był zawsze tym najrozsądniejszym, który nie popełnia takich głupot.
- Liaś, wiem, że jest ci ciężko po stracie Danielle. Zresztą jak nam wszystkim. Ale nie możesz tego zrobić. Dobrze wiesz, tak jak i my wiemy, że bez ciebie nie przeżylibyśmy zbyt długo. Nie pamiętasz, jak to ty zawsze mówiłeś nam, swoim przyjaciołom, kiedy przestać, ile wziąć, a ile nie. Jak któryś z nas gorzej się poczuł to ty wiedziałeś co zrobić. Bez twojego wsparcia nam się już nigdy nic nie uda...
- Ale jej już nie ma, to wszystko nie ma sensu - przerwał mi, a ja znów zauważyłam w jego piwnych oczach łzy.
- Wiem, Liam. Ale błagam, nie rób tego. Żyj dla nas dla swoich przyjaciół. Nie opuszczaj nas. - Po wypowiedzeniu ostatniego słowa jeszcze raz przytuliłam 20- latka, a on mocno odwzajemnił uścisk.
Zwinął w papierek narkotyk, otworzył moja dłoń i włożył do niej opakowanie.

- Dziękuje, Liaś - powiedziałam z delikatnym uśmiechem na ustach, podnosząc się z podłogi.
- Nie, to ja dziękuję, Dracy. - Także wstał z ziemi, po czym skulony położył się na łóżku.
Schowałam heroinę do kieszeni spodni i ruszyłam szukać już ostatniego z moich przyjaciół, Zayna.
    
        Postanowiłam wyjść na taras, a raczej zaplecze, czy coś w tym stylu. Tak, jak sądziłam, znalazłam tam Malika z fajką w ręku. Powoli wypuszczał szary dym z ust. Wpatrywałam się tak w niego przez chwilę. - Ma takie boskie włosy, i to ciało - na samą myśl przeszyły mnie ciarki, a mi zrobiło się gorąco - jak ja w ogóle mogę o nim myśleć w ten sposób? Dracy, ogarnij dupę! - znowu krzyczałam sama do siebie w myślach. Nagle mulat odwrócił się przodem do mnie i posłał łagodny, a zarazem boski uśmiech. Aż mi się lekko zakręciło w głowie.

- Cześć, już wróciłaś? - zapytał Zayn, podchodząc do mnie i przytulając do siebie.
- Tak i chcę ci powiedzieć, że tym czasowo pomieszka razem z nami moja siostra - odpowiedziałam, przygryzając różową wargę.
- Katy, prawda? - potrząsłam delikatnie głową. Oparłam się o metalową barierkę i wyjęłam z opakowania leżącego na ziemi, jedną z fajek. Zapaliłam i mocno się nią zaciągnęłam. Czułam cały czas na sobie wzrok Malika.  Wiedziałam, że obczaja właśnie każdy milimetr mojego ciała, każdy mój ruch. Na moich policzkach mimowolnie robiły się coraz większe czerwone plamy. Rumieniłam się?
- Słodko się rumienisz - powiedział, zachrypniętym głosem, a ja spaliłam jeszcze większego buraka.
- Idioto, przestań! - nakazałam, na co chłopak cicho się zaśmiał.
- Nie przestane, bo jesteś słodka, jesteś śliczna, zabawna, kochana...
- Cichutko już, jesteś pijany, nie wiesz co mówisz - próbowałam go uspokoić, choć podobało mi się to co mówił na mój temat. Dawno nie słyszałam tak miłych słów o mnie, od drugiej osoby.

        Kilka sekund później, Zayn stał już tuż przede mną. Wciąż zachłannie wpatrywał się we mnie. Jego oczy błądziły po całym moim ciele, a ja czułam, że zaraz się spalę przez te wszystkie hormony. Jeden szybki ruch i ciało mulata prawie stykało się z moim, nasze twarze dzieliły milimetry. Ręce położył na barierce, o którą się opierałam. Zablokował mi drogę ucieczki, choć i tak nie miałam najmniejszego zamiaru tego robić. Malik oblizał językiem swoje czerwone wargi, zaczynając od górnej i kończąc na dolnej.
- Zayn, ale ty jesteś pijany i ... - Nie pozwolił mi dokończyć. Wbił się z zapałem w moje usta. Zaczął całować powoli i delikatnie. Jego buziaki z czasem stawały się coraz bardziej namiętne i agresywne. Świat w jednej chwili zawirował mi przed oczami. Czułam się taka szczęśliwa. Nie chciałam, aby za chwilkę miało się to skończyć. Po chwili zaczęłam odwzajemniać słodkie całusy chłopaka. Nasze języki zaczęły wywijać dziki i szalony taniec. Jego ręce znajdowały się na moich biodrach, a moje natomiast czochrały jego ciemną czuprynę. Było mi lepiej nawet niż, gdybym zażyła tą heroiną Liama.
Tak, zdecydowanie w tym momencie byłam w niebie.

-----

I taki tam romansik pod koniec rozdziału. ;)
Mam nadzieję, że się podobało, a jak się podobało to proszę o komentarz ;)

http://zyciezonedirection99.blogspot.com/ mój nowy blog, zapraszam ;*

Niall ;o
<3333




niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 6



(piosenka)

            Nagle powróciły wszystkie wspomnienia z przed roku, najgorsze chwile w moim życiu. Ten słoneczny, wydawałby się, że piękny dzień, który nagle zamienił się w koszmar.
           Siedziałam, a właściwie leżałam na łóżku tuż obok Josha. Oglądaliśmy zdjęcia z poprzednich wakacji, śmialiśmy się, wygłupialiśmy.  Świetnie się rozumieliśmy, zawsze był dla mnie wsparciem, był moim najlepszym przyjacielem, opiekował się mną, troszczył się o mnie, w końcu jak przystało na starszego brata to był jego tak jakby w pewnym stopniu obowiązek.
- Chciałabym kiedyś mieszkać w takiej słonecznej Bułgarii Josh - z rozmyśleniem popatrzyłam na chłopaka.

- Wiesz Dracy, że ja też. Kiedyś razem tam zamieszkamy. Razem w dwurodzinnym żółtym domku, gdzieś blisko morza.
- Tak, tak! Będziemy mieć takie same psy, ty będziesz miał żonę i córeczkę, a ja męża i synka, a w przyszłości nasze dzieci się pobiorą i będziemy jedną wielką rodziną.
- Hoho, Dracy nie zapędzaj się tak mała. - Josh zaczął się śmiać i czochrać moją czarna czuprynę.
- Razem na zawsze.,siostrzyczko.
- Na zawsze, braciszku.
         Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi po schodach i idzie w stronę naszego pokoju. Tak, był to ojciec. Szybkim ruchem otworzył drzwi do pomieszczenia, w który się znajdowaliśmy.
- Cześć dzieciaczki! - krzyknął, a ja wyczułam z jego ust alkohol, przestraszyłam się. - Josh, Katy prosiła, żebyś pomógł jej z zadaniem domowym.
- Ale dzisiaj piątek, tato? - powiedział, a bardziej zapytał mój starszy brat.
- Nie pyskuj dzieciaku, wyjdź!
Josh posłusznie wybiegł z pokoju, widziałam, że też jest przerażony. A więc zostałam sama, nikt mi już nie pomoże, twarzą w twarz z ojcem upitym prawie do nieprzytomności .. Na tą myśl przez całe plecy przebiegły mi ciarki.
Mężczyzna zbliżał się do mnie coraz bardziej, a ja czułam już dokładnie zapach, a raczej smród alkoholu. Gdy patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi, błyszczącymi i wypełnionymi pożądaniem oczami robiło mi się niedobrze. Zaczęłam oddalać się do tyłu, najbardziej jak się dało, lecz już po chwili natknęłam się na zimną ścianę tuż obok łóżka.
- Córeczko, nie uciekaj, chodź do tatusia, no już. - Położył dużą dłoń na moim udzie i zaczął jeździć nią w górę i w dół. Po chwili jego ręka znalazła się na moim policzku, szyi..
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, odsuwając się jeszcze bardziej od niego, chodź już za bardzo nie miałam jak i gdzie.
- Nie będziesz podnosiła na mnie głosu dziewucho! Będziesz się mnie słuchała, dziwko! - wykrzyczał mi to prosto w twarz, po czym złapał mnie mocno za pośladki i z całą siłą przyciągną do siebie. Próbowałam się uwolnić, szarpałam się, ale na darmo, przecież byłam słabsza, drobna, a on był silnym, dobrze zbudowanym mężczyzną.
- Puszczaj! - ugryzłam go w rękę, co było nie najlepszym pomysłem. Na jego twarzy pojawił się jeszcze większy i jeszcze bardziej wulgarny uśmieszek. Odepchnął mnie z całą siłom, a ja uderzyłam o ścianę, po czym osunęłam się na lodowata podłogę. Ojciec podszedł do mnie, chwycił za bluzkę i podniósł do góry, stawiając na nogi. Nie chciałam dać za wygraną więc wciąż się wyrywałam.
- Co, suko jeszcze ci mało? - mówiąc to uderzył mnie dłonią w twarz powodując kolejny upadek. - A teraz tatuś zajmie się tobą, ty moja mała córeczko. - Wciąż się uśmiechając zaczął macać mnie po całym ciele, całować i dobierać się do spodni.
- Zostaw mnie! I nie mów do mnie córeczko, już nie jesteś moim ojcem! - Na te słowa mężczyzna zaczął się okrutnie śmiać, a już po chwili widziałam jak rozpina rozporek.
Modliłam się w duchu, aby ktoś przyszedł, powstrzymał go. Powstrzymał od zgwałcenia własnej córki. I wtedy tak, jakby ktoś na górze posłuchał moich błagań, bo drzwi pokoju uchyliły się, a ja ujrzałam w nich Josha, który zaczął zbliżać się coraz bardziej i bardziej, już prawie był przy mnie...

- Ałłł! Dracy, wbijasz mi paznokcie w plecy. - Dopiero z tego koszmarnego wspomnienia wyrwał mnie głos mojej młodszej siostrzyczki, no tak miała dość widoczne ślady od mojego uścisku. - Dracy, ty płaczesz? - ujrzałam wyraźne zdziwienie na twarzy dziewczyny. Chyba pierwszy raz zobaczyły łzy na moim policzku.
- Nie, wydaje ci się, mała. A teraz chodź, idziemy. - Otarłam łzy z mojego policzka, a następnie z policzka Katy. Po czym chwyciłam dziewczynę za nadgarstek i zaczęłam ciągnąć w stronę wyjścia.
- Co, ty robisz? Nie ciągnij mnie!
- Idziemy Katy, nie pozwolę temu skurwisynowi krzywdzić kolejnej córki!
- Ale gdzie idziemy? Ja przecież.. ja nie mogę uciec z domu.
- Idziemy w bezpieczne miejsce, tam cię już nikt nie skrzywdzi, obiecuje.
- Ale ja nie mogę.. Dracy, ja nie potrafię...
- A właśnie, że możesz. To ten dupek nie może robić tego co zrobił tobie. Ty możesz wszystko, pamiętaj Katy, możesz wszystko. - Posłałam dziewczynie delikatny, ale jak najbardziej szczery uśmiech, na który automatycznie odpowiedziała tym samym.
(Wyłącz piosenkę)
- Patrz czy idzie matka!
- Droga wolna, mama w łazience.
Szybko i zwinnie przemknęłyśmy przez salon. Zarzucając kurtki, choć słońce mocno grzało wybiegłyśmy z domu. W końcu byłyśmy wolne, a mianowicie Katy była wolna, bo ja już od pewnego czasu czułam się taka.
- Dracy, a gdzie my właściwie teraz pójdziemy? - zapytała zdenerwowana Katy. Widać było jak bardzo jest tym wszystkim przejęta.
- A jak myślisz? Idziemy do mojego prawdziwego domu. - Wciąż widziałam na twarzy Katy nie ogar i zdziwienie. - Ughh, tam gdzie ja do tej pory mieszkałam. Poznasz moich przyjaciół. Będzie fajnie.
- Idziemy do tej rudery? do tych, oczywiście bez urazy ćpunów? Ale jak ja tam będą spać, jeść, funkcjonować?? - Katy zaczęła panikować, a mi coraz bardziej chciało się z niej śmiać. Tak nie ogarniętej to ja jej dawno nie widziałam. Nie ma się co dziwić, ta dziewczyna nie była przyzwyczajona do spania na podłodze, do takich niewygód. To była dziewczyna chodząca niemal że zawsze w sukienkach, tak jak na przykład teraz. (zestaw) Te wiosenne sukieneczki zaraz jej się zniszczą, poplamią, podziurawią.
- Nie możemy gdzie indziej iść? Nie chce do takiego syfu!
- Ej, bo ci korona z główki spadnie, princesso. - Mówiąc to wywróciłam teatralnie oczami, a Katy głęboko westchnęła, chyba godząc się na te warunki, które jej proponuje.
- Coś czuje, że przypadniecie sobie do gustu z Tomlinsonem. Obie takie rozpieszczone księżniczki. - poruszałam znacząco brwiami, na co dziewczyna szturchnęła mnie mocno łokciem.

Kilkanaście minut później dotarłyśmy na miejsce. W pierwszej chwili usłyszałam głośną muzykę.
- Jest 2.00 w nocy, a oni słuchają na cały regulator tego czegoś? - powiedziała oburzona Katy. - Jak już mając coś zamiar słuchać o tej porze, to niech włączą jakąś dobrą muzę. - dodała.
- Aha, a według ciebie dobra muza to ten... no wiesz, ten z grzyweczką. Jak mu tam było?
- Bieber! Justin Bieber! - pisnęła z entuzjazmem moja sis, a ja strzeliłam faceplama.
- Haha, o kurde, myślałam, że już z niego wyrosłaś...
- Gdybyś była true beliebers, to byś wiedziała, że Justin pozostanie na zawsze w moim sercu. A z reszta pamiętam jak ty tez go słuchałaś. A i tak a propos to Justin nie ma już grzyweczki. - Zakończyła dumnym tonem Katy, a ja strzeliłam już drugi raz faceplama.
- A jednak nie tylko z Louisem się polubisz, ale też z Niallerem. Połączy was miłość do Biebera.
- Jakiś tam Niall jest też beliebers? - Na ustach dziewczyny pojawił się gigantyczny uśmiech, a oczy zabłysnęły.
- Taaa, męska, bląd belieberka.
- Ale fajnie, chodźmy już do środka i zapoznaj mnie z tym Niallem. - Młodsza siostra pociągnęła mnie do samego wejścia i czekała niecierpliwie, aż otworze.
Uchyliłam drzwi i to co zobaczyłam... Tu na serio musiała być mega impreza...

---------

No to tak, ujawniłam część tajemnicy Dracy z przeszłości, kolejnych faktów można spodziewać się w następnych rozdziałach.
 Wiem, że wczoraj już dodałam rozdział, ale nudziło mi się, więc napisałam kolejny ;D
czytasz= komentujesz ;*

http://ask.fm/jemciastko69 mój ask, możecie pytac ;))


Z wesela mamy Harrego <3 hahahhahaha leje z tego xd
 


sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 5





(piosenka)

             Do domu wracałyśmy (ja, Katy i moja matka) w całkowitej ciszy. Starałam się patrzeć tylko przed siebie, nie chciałam w tym momencie widzieć twarzy mojej rodzicielki, a nawet mojej młodszej siostry. Mimo to kątem oka dostrzegałam łzy w oczach Katy, widziałam ten ból, to cierpienie, przez które razem musiałyśmy przejść.
            Po przekroczeniu progu w drzwiach mieszkania, którego szczerze nienawidziłam, udałam się biegiem do mojego pokoju. Pokoju, z którym wiązało się tyle wspomnień, od tych przyjemnych. Od tych, w których byłam córeczką tatusia, od tych, w których moją rodzinę mogłam naprawdę nazwać rodziną, która się kochała, wspierała. Aż po te wspomnienia mniej piękne, a wręcz takie, które za wszelką cenę pragnęłabym usunąć z pamięci. Ale przecież wspomnienia na zawsze zostaną ze mną, choćbym próbowała i tak aż do końca będą siedziały w mojej głowie, w moim sercu, które na każdą myśl będzie pękało bardziej i bardziej... i w końcu pęknie, nic już z niego nie zostanie tylko strzępki wspomnień tych wspaniałych, nad którymi i tak będą dominować te negatywne.
Od razu rzuciłam się na miękkie łóżko, a po mojej twarzy zaczął spływać słony płyn. Teraz już mogłam sobie na to pozwolić. Byłam sama, więc nikt nie był w stanie ujrzeć jaka jestem słaba, wrażliwa i krucha. Tak, byłam słaba. Tak, pod tą maską odważnej, silnej, bezczelnej, pyskatej Dracy, kryła się ciepła, kochająca i przyjacielska dziewczyna, którą kiedyś była. Właśnie, kiedyś...
Po chwili słabości wstałam z łóżka, otarłam łzy z twarzy, które były już zmieszane z czarnym tuszem. Upewniając się, że nikogo nie ma za drzwiami, otworzyłam je i udałam się do łazienki, która była tuż naprzeciwko pokoju, w którym się znajdowałam. Zrzuciłam szybkim ruchem wszystkie ubrania, w których już chodziłam od kilku dni i rzuciłam je w kąt koło pralki. Odkręciłam kurek z gorącą wodą i nalałam płynu do kąpieli o zapachu toffie, kochałam ten zapach. W końcu po moich nozdrzach rozlegał się jakiś inny zapach, a nie tylko papierosów, wymieszanych z alkocholem. Już po chwili siedziałam cała za nużona w wannie. Rozkoszując się tą chwilą zaczęłam rozmyślać o tych przyjemniejszych rzeczach. Sprawy rodzinne umieściłam na drugie miejsce, choć zdawałam sobie sprawę, że w każdej chwili, nawet teraz może zjawić się mój ojciec, zalany do nieprzytomności i przerwać mi ta jakże wspaniałą kąpiel, której dawno sobie nie urządzałam.
Zaczęłam obczajać w myślach moja najwspanialszą, a zarazem jedyną przyjaciółkę Perrie. Tak, zdecydowanie była piękna. Nie to co ja, jakiś wybryk natury. - Ej, teraz miało być o tych przyjemnych rzeczach! - skarciłam samą siebie w myślach. - Dobra, wracając do Perrs to zauważyłam, że ostatnio jej relacje z Zaynem stają się coraz bardziej napięte. Przyjaciółka wspominała mi ostatnio, że oddalają się coraz bardziej od siebie. Mówiła też o tym, że podejrzewa Mailika, że ma inną, że jej już nie kocha. Ja osobiście nie wierzę w to, przecież oni stanowią taką idealną parę. A może jednak Zayn zakochał się w innej? Ciekawe w kim, może ją znam?
          Nagle moje przemyślenia przerwało delikatne pukanie do drzwi. - O nie, ojciec wrócił, kurwa, kurwa, kurwa, nie! - To była pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy. Przez całe ciało przeszły mi ciarki, a mnie dosłownie sparaliżowało. Oddech stał się głębszy, a serce zaczęło szybciej bić, biło tak, gdyby zaraz miało wyskoczyć.
- Dracy, to ja! - słysząc ten głos odetchnęłam z ogromna ulgą.
- Uff, Katy to ty, już zaraz wychodzę, chwila...
- Nie, nie musisz. Chciałabym tylko porozmawiać.
- Okej, poczekaj w moim pokoju, zaraz przyjdę. Tylko ostrzegam niczego nie dotykaj MAŁA. - Mówiąc to wyskoczyłam z wanny i zwinnie owinęłam się puchatym ręcznikiem.
- Nie jestem  mała! - usłyszałam jeszcze piskliwy głos mojej siostrzyczki i wyszłam z łazienki.
Weszłam do pokoju i stanęłam w drzwiach patrząc na Katy siedzącą skulona na łóżku. Nie był to najlepszy pomysł, bo oczywiście ktoś nie zamknął okien, robiąc tym sposobem przeciąg. Zawiał mocny wiatr, a drzwi uderzyły mnie z całą siłą w plecy i tył głowy. Wylądowałam na podłodze.
- Jezu, Dracy nic ci nie jest? - Sis ostrożnie pomogła podnieść mi się z jasnych płytek i pomasowała po głowie.
- Nie jest spoko, tylko dupa mnie boli, - aby to udowodnić zaczęłam głaskać się po tyłku. - poczekaj ubiorę się tylko i możemy rozmawiać - dodałam ruszają w stronę wielkiej szafy, do której tak dawno nie zaglądałam. Otworzyłam ja, a moim oczom ukazała się paleta kolorów, ujrzałam ciuchy w jaskrawych, pastelowych kolorach. Od niedawna nosiłam tylko ciemne, szarawe, czarne ubrania, więc naprawdę nie miałam pojęcia co na siebie założyć.
- Ubierz tą różową. Zawsze kochałaś ją nosić. Jest trochę już sprana, ale myślę, że znowu stanie się twoją ulubioną. - Doradziła Katy, a mi w oczach znów pojawiły się łzy, które na szczęście zostały niezauważone.
Więc tak jak mi doradziła siostra, tak zrobiłam.  (ZESTAW)  Do zestawu założyłam jeszcze moje niezawodne conversy, w których już przechodziłam dobre trzy lata.
- No to Katy mów o co chodzi. - poprosiłam.
Dziewczyna zamilkła, zamiast mówić zaczęła mocno przygryzać jasnoróżową, dolną wargę. Jej oczy się zaszkliły, abym po chwili mogła ujrzeć samotną łzę spływającą w dół po policzku Katy.
- Hej, co jest? Stał się coś? - zaczęłam wypytywać mocno łapiąc dziewczynę za jej drobną dłoń. - Powiedz mi Katy? Przecież ufasz mi, prawda? - Dziewczyna dalej się nie odzywała, a we mnie wzrastała z każdą chwilą coraz większa wściekłość. - Powiedz mi, bił cię znowu, wyzywał? Katy, skarbie powiedz.
Moja siostrzyczka rozpłakała się na dobre, słone łzy lały się strumieniami. Przytuliłam ją najmocniej jak potrafiłam, wciąż nie wiedząc o co chodzi. Postanowiłam już się zamknąć, przecież jak będzie gotowa to sama powie. Dziewczyna spojrzała mi głęboko w oczy i znów widziałam w nich rozżalenie, smutek, strach. Wiedziałam, że zaraz powie co ją gnębi i dlaczego płacze.
- On... - Katy przełknęła głośno śline - Dracy, on... on mnie molestował - powiedziała cicho dziewczyna dławiąc się płaczem - próbował mnie zgwałcić! - to zdanie już wykrzyczała, a ja zamarłam.
Na to wyznanie przytuliłam ją jeszcze mocniej. Wtuliła głowę w mój tors i głośno chlipała.
Nagle powróciły wszystkie wspomnienia z przed roku, najgorsze chwile w moim życiu. Ten słoneczny, wydawałby się, że piękny dzień, który nagle zamienił się w koszmar.

          Siedziałam, a właściwie leżałam na łóżku tuż obok Josha. Oglądaliśmy zdjęcia z poprzednich wakacji, śmialiśmy się, wygłupialiśmy.  Świetnie się rozumieliśmy, zawsze był dla mnie wsparciem, był moim najlepszym przyjacielem, opiekował się mną, troszczył się o mnie, w końcu jak przystało na starszego brata to był jego tak jakby w pewnym stopniu obowiązek.
- Chciałabym kiedyś mieszkać w takiej słonecznej Bułgarii Josh - z rozmyśleniem popatrzyłam na chłopaka.
- Wiesz Dracy, że ja też. Kiedyś razem tam zamieszkamy. Razem w dwurodzinnym żółtym domku, gdzieś blisko morza.
- Tak, tak! Będziemy mieć takie same psy, ty będziesz miał żonę i córeczkę, a ja męża i synka, a w przyszłości nasze dzieci się pobiorą i będziemy jedną wielką rodziną.
- Hoho, Dracy nie zapędzaj się tak mała. - Josh zaczął się śmiać i czochrać moją czarna czuprynę.
- Razem na zawsze..
         Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi po schodach i idzie w stronę naszego pokoju. Tak, był to ojciec. Szybkim ruchem otworzył drzwi do pomieszczenia, w który się znajdowaliśmy.
- Cześć dzieciaczki! - krzyknął, a ja wyczułam z jego ust alkohol, przestraszyłam się. - Josh Katy prosiła, żebyś pomógł jej z zadaniem domowym.
- Ale dzisiaj piątek tato? - powiedział, a raczej zapytał Josh
- Nie pyskuj, wyjdź!
Josh posłusznie wybiegł z pokoju, widziałam, że też jest przerażony. A więc zostałam sama.. Na tą myśl przez całe plecy przebiegły mi ciarki.


------------

Dziękuję za każdy komentarz, choć jak widać nie ma ich zbyt wiele, ale i tak dziękuję. ;*
Mój ask: http://ask.fm/jemciastko69 pytać ;)



Hhahaha <333
A i wszystkiego naj, naj, najlepszego z okazji dnia dziecka ;3



piątek, 17 maja 2013

Rodział 4




/Oczami Zayna/
 
Siedzę tu już chyba godzinę, a Dracy jak nie było, tak nie ma. Godzina jak na rozmowę ze zmarłym to jak dla mnie wystarczająco dużo. Hmm.. rozmowa, a właściwie gadanie samemu do siebie. Dobrze, że Josh jest martwy, bo gdyby usłyszał co ja wygaduje to uśmiercił by mnie i jeszcze raz siebie, tak podwójnie. Naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Przecież jestem z Perrs, a ciągle myślę o tej drugiej. Czy ja się zakochałem w innej? To pytanie powtarzam sobie już tysięczny raz i nigdy nie potrafię na nie odpowiedzieć. Tą dziewczynę zawsze traktowałem jak swoją młodszą siostrę, której nigdy nie miałem. Od pewnego czasu jednak zaczyna mi odbijać. Potrzebuję być przy niej, gdy jesteśmy osobno czuje jej nie obecność, taką jakąś pustkę.. w sercu? Tak wiem, jestem nienormalny.


Wiedziałem, że Dracy wróciła do mieszkania razem z matką i Katy, ale jednak chciałem się upewnić i wyszedłem przed wielką bramę. Przez chwilę się porozglądałem i stwierdziłem, że jest okay.

Dochodziła już 19 i zapadał szarobury zmrok, choć nadal było jasno dzięki promiennemu słońcu. Ruszyłem, więc w stronę magazynów, aby jeszcze dotrzeć przed całkowitymi ciemnościami. Po drodze wyjąłem paczkę papierosów i zaciągnąłem się jedną ze szlug. Powoli wdychałem i wydychałem dym z moich i do moich już dość zniszczonych płuc, aby zaraz zawtórować tym samym. Chciałem już sięgnąć po następnego, ale przypomniałem sobie, że Louis miał dziś sprowadzić dość spory towar, więc odpuściłem sobie, nie mogąc już się doczekać aż dotrę do celu.

Przy drzwiach do opuszczonej fabryki, która teraz służyła jako mój dom, przystanąłem na chwile. Usłyszałem jakieś krzyki, głośną muzyką, śpiewy... śpiew Harolda, który spowodował u mnie nagły napad śmiechu. Wszedłem do środka. Od razu było widać, że na tej imprezie nie bawi się tylko nasza paczka, a wiele... wieeele innych ludzi. Zdarzało się, że dostrzegałem twarze, z którymi nie spotkałem się ani razu. Dziwiło mnie to, że chłopaki wpuścili na nasze tereny jakiś obcych typów, pewnie już byli nieco zjarani. Pod ścianami stało kilka lasek. Widać było, że to jakieś tanie dupy, które przyszły tutaj nie tylko się zabawić, ale także zarobić. Szczególną moją uwagę przykuł pewien typek. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Na lewym przed ramieniu miał wytatuowaną wielką literę ,,D'' otoczoną obwijającymi się wokół niej czerwono- zielonymi wężami. Mięśniak ciągle się oglądał wokół siebie. Sprawiał wrażenie, jakby kogoś nachalnie szukał. W pierwszym momencie zastanowiłem się, że może to glina... Ale po chwili namysłu postanowiłem to olać i ruszyć dalej, w stronę chłopaków.

Przeciskałem się niemiłosiernie przez tłum, wypatrując ciągle moich przyjaciół. Gdy w końcu dostrzegłem dwójkę z nich myślałem, że nie wytrzymam i dosłownie pęknę ze śmiechu. Mianowicie ujrzałem śpiewającego Harrego, trzymającego w ręce jakiegoś okrągłego chrupka z dziurą w środku, wyglądającego jak pierścionek, który klęczał przed Louisem, który natomiast czochrał z zapałem bujną czuprynę lokowatego i bujał się, ale nie mam pojęcia czy to miało być w rytm melodii, czy dlatego, bo był nieźle wstawiony i nie mógł utrzymać równowagi. Ten obrazek wyglądał po prostu komicznie. Można by było pomyśleć, że Styles oświadcza się Tomlinsonowi, śpiewając dla niego romantyczną balladę.

- Gejki! - gwizdnąłem głośno w stroną chłopaków i podszedłem do Liama, który jeszcze chwila a by odpłynął.

- Zostawiliście jeszcze coś dla mnie, Liaś? - zapytałem szturchając go w ramie. Ten wyjął coś z kieszeni i podał mi. Był to biały proszek, do którego tak cholernie mnie ciągnęło. Natychmiast zasmakowałem narkotyków, a w moim wnętrzu zrobiło się cieplej, weselej. Następnie postanowiłem wbić strzykawkę w najbardziej widoczną, fioletowo- siną żyłę. Trochę bolało, ale jak przystoi na prawdziwego '' Bad boya'' nie mogłem tego okazać. Po kilku łykach piwka postanowiłem poszukać Perrie i teraz trochę z nią się zabawić. Znalazłem ją palącą fajki z meega zrąbanym już Niallem.

- Siemka, daj jedną, kicia - rzuciłem do dziewczyny, łapiąc ją z zaskoczenia, mocno za pośladki. Ta podskoczyła, cicho zapiszczała i podała mi opakowanie.

- A gdzie Dracy? - zapytał po chwili Nialler.

- Wróciła do domu.. razem ze starą i Katy. - szybko i od niechcenia odpowiedziałem. Wyrzuciłem odpałek z papierosa na ziemię i przygniotłem butem. Następnie złapałem moją super seksowną dziewczynę w pasie i szybkim ruchem przerzuciłem przez ramię. Perrs tylko cos krzyczała, waląc mnie z całej siły pięściami w plecy, ale ja nie reagowałem.

Przemieszczaliśmy się do jednego z mniejszych pomieszczeń, aby po chwili wylądować na kanapie. Nasze, a właściwie moje plany już po chwili legły w gruzach. Tańczący Tomlinson z Stylesem wpadli na nas, Perrie spadła mi z rąk, lądując na jakimś mięśniaku, który spadł na dwie wypucowane błąd lasencje, które natomiast wylądowały na puszkach po piwie, z których zaczęły wylewać się resztki cieczy. Taką oto zrobiliśmy kanapkę.

Nie wiem ile jeszcze tak siedzieliśmy pijąc, paląc, ćpając. Totalnie straciłem poczucie czasu. Wiedziałem tylko, że jest już na pewno po północy. Właśnie jest po północy, a w naszej ruderze wciąż trwa w najlepsze impreza. Tłumy różnych typków wciąż przemijały przed oczami. Czułem, że zaraz odpłynę, chciałem już się położyć i zapaść w głęboki sen. Słyszałem jeszcze jak Niall, Harold i Lou nabijają się z jakiś lasek, które dopiero teraz dostrzegłem. Stały takie tam trzy pod ścianą, dwie rude, trzecia taka mieszana. Blade, chude, jakieś totalne wybryki natury.

- A te rude to kto w ogóle wpuścił na tą '' prywatkę '' ? - Zapytał Niall, śmiejąc się i popijając już chyba kilkunastą butelkę z alkoholem.

- Nie mam pojęcia.. Nie wiedziałem nawet, że takie coś może chodzić po tym '' pięknym ''świecie. - Odpowiedział Harry, patrząc ciągle na te laski i robiąc przedziwne miny.

- Każda kobieta jest piękna na swój sposób. - Do wymiany zdań wtrącił się Liam, oczywiście musiał powiedzieć coś mądrego, chociaż był też nieźle wstawiony. Wszyscy na jego słowa wybuchli nie pochamowanym śmiechem, nawet ja nie mogłem się powstrzymać.

- One nie są piękne.. Jak ci się podobają Liaś to zagadaj, śmiało. - Mówiąc to Harry poruszał znacząco brwiami z dużym i kpiącym uśmieszkiem na ustach.

- Chłopaki, mówię wam, że to Niemki. Brzydka= Niemka, proste. - Louis znów rozśmieszył całe towarzystwo.

Po chwili nabijania się z tych niby głupich Niemek, zauważyliśmy, że dziewczyny zniknęły. - Oby tylko nie słyszały tych wyzwisk o nich. - Pomyślałem. Nie chciałem przecież, aby jakieś laski cierpiały przez nas. Na szczęście zobaczyłem, że nie tylko rudzielce zapodziały się, ale i większość ludu zgromadzonego na imprezie.

- I po imprezie chłopaki! - Zawołałem do chłopaków, udając się do pokoju obok, w którym spała już smacznie Perrs. Nie chciałem jej budzić, więc najciszej jak potrafiłem zrzuciłem z siebie ciuchy, zostając w samych bokserkach. Ucałowałem delikatnie moją dziewczynę w czoło i zasnąłem.


------------------------------

Choć brak komentarzy ;( to i tak dodaje nowy rozdział. :> Gdyby ktoś poczuł się urażony, to przepraszam za te Niemki, ale musiałam xd I tak, wiem, krótki rozdział...


WTF? Lou ;D



czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 3





(piosenka)

       Już mieliśmy wchodzić na drużki prowadzące między grobami ludzi żyjących już na tym lepszym świecie, gdy nagle dostrzegłam znajomą mi twarz...
 
           
      Serce natychmiast podskoczyło mi do góry, zaczęło bić mocniej i szybciej. Oczy delikatnie mi zamgliło, a mój oddech stał się gwałtowny i niewyrównany. Stanęłam w miejscu, nawet nie miałam siły odwrócić się i odejść. Czułam jedynie na sobie zdziwiony wzrok Zayna.


- Dracy, co jest?

- Tam jest.. Ona tam stoi.. Koło niej Katy.

- Kto to jest?

- Moja.. moja matka. - Ledwo co wydukałam patrząc wciąż w stronę mojej rodzicielki.

Zayn spojrzał jeszcze raz na moją '' wspaniałą rodzinę'', chwycił za rękę i zaczął prowadzić w stronę, abyśmy opuścili to miejsce.

- Dracy! Dracy, stój! - Usłyszałam czyjś głos i odruchowo obróciłam się za siebie. Wołała mnie moja młodsza siostra Katy idąc w moją stronę. - Zauważyły mnie. - Na tą myśl ciarki przebiegły mi przez całe plecy. Ujrzałam, że Katy jest coraz bliżej mnie, a tuż za nią idzie moja mocno wkurwiona matka.

- Zayn, proszę cię idź, ja i tak wracam z matką do domu. - Mulat pokiwał tylko twierdząco głową i o dziwo udał się nie w stronę magazynów, lecz w stronę grobu, w którym spoczywał mój brat.

- Matko Boska! Gdzie ty się podziewałaś dziewucho?! Nie było Cię w domu już od trzech dni! - wybuchła matka - martwiłam się! - dodała po chwili, te słowa wydawały mi się naprawdę zabawne, bo wiem, że ja ją wcale nie obchodzę.

- Tsaa, jasne. - Odburknęłam.

- A teraz mów gdzie się szlajałaś! Pewno po jakiś ruderach, burdelach i Bóg wie gdzie jeszcze!

- Mamo, powtarzałam ci, że Dracy była u koleżanki. - Tym razem głos zabrała moja kochana siostrzyczka. Naprawdę mnie wspierała. To ona zawsze mnie kryła. Wiem, że to może być dziwne, taki dobry kontakt z rodzeństwem, ale w końcu z kimś trzeba się dogadywać.

- Ja już wiem jak u koleżanki.. Chyba z koleżanką pod latarnią.

- Ja to nie ty! - Jak zawsze musiałam odpyskować. Nie pozwolę się tak traktować.

- Coś ty powiedziała dziwko?! Już do domu, porozmawiasz sobie z ojcem i zobaczymy jaka wyszczekana jesteś!

       Gdy usłyszałam sformułowanie ,, mój ociec'' sparaliżowało mnie. Jej słowa sprawiły, że cała złość, którą w sobie chowałam chciała dostać się na zewnątrz. Miałam ochotę kogoś uderzyć, ale tak mocno, porządnie. Wyżyć się na czymś. Jednak nie mogłam pokazać jaka jestem słaba. Nie mogłam pokazać jak mi jest ciężko i źle. Musiałam być silna.

- Chętnie z nim porozmawiam, ale żeby jeszcze był trzeźwy! I jak ktoś jest tutaj dziwką to na pewno nie ja! - Warknęłam najgłośniej ja potrafiłam, wpadłam w furię, nie potrafiłam już hamować swoich emocji. Jednak nie spodziewałam się tego, do czego posunęła się w tym momencie moja matka.

       Poczułam na lewym policzku ból, a w buzi moją słodką krew. Tak, spoliczkowała mnie własna matka. Stało się właśnie to co świadczy o wyrzeknięciu się córki, traktowaniu ją jak najtańszą szmatę na świecie, o braku szacunku.

Osunęłam się delikatnie, ale nie upadłam. Nie chciałam, aby miała satysfakcję tego, że upokorzyła mnie całkowicie. Powstrzymywałam też z wielkim trudem łzy, które napływały mi do oczu. Najchętniej wypłakałabym się teraz w ramie osoby, które mnie kochała i z wzajemnością.

Lekko się ogarnęłam i przypomniałam sobie właściwy cel przybycia tutaj. Ruszyłam pewnie do przodu próbując wyminąć zwinnie moją rodzicielkę. Zatrzymała mnie jednak i spojrzała na mnie z nienawiścią, na co odpowiedziałam jej automatycznie tym samym.

- A ty gdzie? Do domu i to już!

- Przyszłam tu po to, aby odwiedzić Josha. Puść mnie!

- Masz jeszcze czelność tu przychodzić? Po tym co mu zrobiłaś?! Do domu!

- Zostaw mnie!

- Dracy proszę wróć do domu. Nie zostawiaj mnie. - Dopiero dzięki słowom Katy postanowiłam wrócić. Tylko ona mogła mnie do tego namówić. Delikatnie uśmiechnęłam się do dziewczyny i ruszyłam za nią w stronę mieszkania.


                                            
                                                    ----------------------

I od razu następny rozdział xd Nie wiem czy się podoba, sami oceńcie.
Czytasz= komentujesz :) Przynajmniej 3 komentarze i następny rozdział.
http://ask.fm/jemciastko69 mój ask ;*

A ti ti ;D Zayn <3



 

Rozdział 2



 (PIOSENKA)
      
        Poczułam delikatne muskanie mojego uda. Było to na tyle przyjemne, że nawet nie miałam ochoty tego przerywać i się budzić. Tylko w śnie mogłam poczuć się naprawdę kochana, szanowana. Chciałam, aby trwało to jak najdłużej, a najlepiej, żeby nigdy się nie skończyło.

       Nagle przez pomieszczenie, w którym się znajdowałam przeleciał mroźny i mocny powiew wiatru, a przez moje ciało przeszedł przerażający dreszcz. Mimowolnie otworzyłam zmęczone i obolałe oczy. - No to skończył się ten piękny sen - pomyślałam - i wracamy do szarej i depresyjnej rzeczywistości. - Dodałam, aby się jeszcze bardziej podłamać psychicznie. Spojrzałam na mój strój, o tak jak zawsze na czarno. (zestaw)

Po chwili ujrzałam siedzącego obok mnie blondasa z zamyśleniem wymalowanym na twarzy. W lewej ręce trzymał puszkę z już prawie dopitym piwem. Natomiast prawą rękę delikatnie przesuwał w górę i w dół po moim kolanie. - Więc to nie był sen, ktoś się o mnie jednak troszczy. - Na te myśli od razu zrobiło mi się na sercu jakoś tak milej. Pierwszy raz od pewnego czasu poczułam, że jednak mam serce, i to takie nie z kamienia, a takie co bije i ma uczucia.

Rozejrzałam się jeszcze po opustoszałym pomieszczeniu. Nikogo oprócz towarzysza siedzącego po mojej lewej stronie nie dostrzegłam. Zdziwiłam się, bo zawsze całą siódemką podpieramy te stare i poobdzierane ściany.

- Cześć, Niall. Gdzie są wszyscy? - spytałam cicho i ociągle, spychając delikatnie dłoń z mojego uda. Dobrze wiem, zresztą jak i każdy, że ten słodziak czuje coś do mnie, a ja do niego nic, a nic, więc nie chce robić mu zbędnych nadziei.

- Nie ma nikogo, jesteśmy tylko ty i ja... razem, forever...

- Horan idioto! - po prostu nie mogłam nie wybuchnąć śmiechem widząc jak ten farbowany blondynek próbuje recytować jak poeta. Po chwili nabijania się z chłopaka wyrwałam mu z ręki puszkę i upiłam dwa duże łyki. Alkochol wyśmienicie się rozpłyną po moim wnętrzu, dostarczając mi automatycznie ciepła.

- Ej! Oddawaj, to moje!

- Dobra masz - oddałam mu napój - chciałam się tylko poczęstować łyczkiem...

- Moja miłość do picia i jedzenia jest jednak silniejsza niż miłość do Ciebie. - mówiąc to wypił już całą pojemność piwa, zgniótł puszkę i rzucił w kąt magazynu.

- Ta, jasne. A teraz mów gdzie reszta! - zażądałam i szturchnęłam do mocno w ramie.

- Już Ci mówię, tylko nie bij matko! Lou poszedł załatwić jakiś dobry towar na wieczór. Liam gdzieś się zaszył z resztkami marychy...

- Dalej nie może pozbierać się po śmierci Danielle?

- Sądzę, że tak jest ... ale prochy mu pomagają, dzięki nim dalej funkcjonuje.

- Rozumiem, uwierz Niall, ja go doskonale rozumiem...A Harry? Zayn, Perrie?

- Harry pojechał do mamusi udawać wzorowego synka i wyłupić trochę hajsu.

- Haha, Harry pilny synek mamusi, seryjnie nie wyobrażam sobie tego obrazka.

- A Zayn z Perrie są za ścianą i robią pewnie riki- tiki. Dziwię się, że jeszcze nie słychać niczego. - Niall na te słowa wybuchł śmiechem. Wątpię, że kiedyś zrozumiem logikę tego człowieka. Śmieje się sam z głupich żartów, a na dodatek tych wymyślonych przez siebie samego. Idiots everyvere.

Nailler po chwili podniósł się z ziemi. Szybkim ruchem sięgnął po paczkę fajek. przysunął opakowanie nad sam czubek mojego nosa, pytając się tym gestem czy chciałabym się może poczęstować. - Taa, teraz to się dzieli. - Pomyślałam. Lekko potrząsnęłam głową i odepchnęłam fajki.

- Nie to nie, ale potem nie proś. - Powiedział oburzony, zachowujący się jak małe rozkapryszone dziecko. Zaczął znów podnosić się z podłogi, pewnie się fochną i pragnął opuścić moje towarzystwo, gdy nagle coś mi się przypomniało.

- Nie, Niall! Poczekaj! - chwyciłam chłopaka za rękę, a on znowu upadł na ziemię.

- Teraz to pragniesz być ze mną tak? A przedtem to co?

- Nialler, przestań się fochać i powiedz mi która godzina i który dzisiaj jest dzień?

- Hmm.. Godzina 15. 20, 13 maj proszę pani...

- Dzięki blądasku! - krzyknęłam, gwałtownie wstałam na równe nogi i ruszyłam do pomieszczenia obok. Zapukałam ostrożnie do drzwi. - Kto wie, co tam się wyprawia. - pomyślałam, rumieniąc się.

- Czego chcesz znowu Horan, kurwa?! - z za drzwi usłyszałam mocno zdenerwowany głos Zayna. - A więc, coś im przerwałam. - skarciłam się w myślach.

- To ja Dracy! - Otworzyłam drzwi już pewniej i weszłam do środka.

Pokój wyglądał na jakiś burdel. Tynk odpadający ze ścian, dziurawa podłoga. Jedno małe okienko, przez które promienie słońca ledwo co mogły się dostać do wnętrza. Zauważyć można też było dużą ciemnobrązową komodę i telewizor, który wcale nie był mały, a tym bardziej tani. Po prawej stronie przy ścianie stała stara, zniszczona już bordowa kanapa, na której siedział Zayn, a Perrie leżała tuż przy nim.

- A to ty Dracy. Sorrki, myślałem, że to znowu Nialler, że mu się nudzi. - Zayn wstał z kanapy, robiąc mi tym gestem miejsce.

- A o co chodzi mała? - zapytała Perrie, przytulając mnie mocno do siebie. Chyba wyczuła, że coś jest nie tak.

- Nie, nic duża - z akcentem na duża. Posłałam Malikowi jedno spojrzenie, a on natychmiast zrozumiał co się dzieje.

- Kochanie, zostaniesz z tą wiecznie nienażartą blądyną? Ja z Dracy musimy coś załatwić. A i Lou powinien niebawem przynieść nowy towar, wiec będzie okay.

- Za jakie grzechy kotku? - Dziewczyna spoglądnęła nas z błagalną miną i miała już coś mówić, lecz mulat jej przerwał.

- Oj, my już wiemy Perrs...

- Zamknij się Malik - Perrie szturchnęła swojego 'boja' w ramie, po czym wypchała nas siłą z pokoju.

       Drogę na cmentarz przebyliśmy w milczeniu. Ale nie był to ten rodzaj krępującej ciszy, była to zwykła cisza na myśli, rozmyślania.

- Dracy powiesz mi w końcu o co chodziło wczoraj? Dlaczego mówiłaś, że śmierć Josha to twoja wina? - Gdy już prawie dotarliśmy na miejsce Zayn przerwał milczenie. Nie miałam ochoty rozmawiać o tym teraz. Potrzebowałam po prostu przywitać się z moim starszym bratem. Opowiedzieć mu jak jest mi ciężko i źle.

- Proszę, nie dziś. Dobrze?

- Dobrze, ale jak będziesz gotowa to mi wszystko powiesz. I proszę Cię, tylko nie obwiniaj się o coś czego nie zrobiłaś.

- Dziękuje Zayn i przepraszam. - Na te słowa otrzymałam jedynie jego boski uśmiech, na który odpowiedziałam automatycznie tym samym.

- Nie wiem czy możemy tam podejść...

- A to niby czemu? Ja dzisiaj nic nie brałem. - Przyznał Malik, unosząc obie ręce w góre, na znak, że mówi całkowitą prawdę.

- Nie o to chodzi... To będzie pierwszy raz, gdy się tu pojawiam od pogrzebu..

- Nie martw się mała, będzie dobrze. - Na te słowa mulat przytulił mnie do siebie z całej siły i już mieliśmy wchodzić na drużki prowadzące między grobami ludzi żyjących już na tym lepszym świecie, gdy nagle dostrzegłam znajomą mi twarz...


                                                      -----------------


Od razu dodaje 2 rozdział. Proszę komentować, czytasz= komentujesz;) Przepraszam za błędy i miłego czytania ;x

Harry, wszystko okej? xd

 

Rozdział 1

      

                                                     
 

                                                                                                      
(piosenka)
             

          Obudziłam się cała obolała. Znowu pękała mi głowa, a w uszach okropnie piszczało. Hmm.. ciekawe, ile ja już tu tak siedzę, ćpam, pije, pale...- pomyślałam.

Powoli otworzyłam oczy, co było nie najlepszym pomysłem, bo światło jednego z okiem poraziło mnie niemiłosiernie po szarawych źrenicach. Podniosłam się do pozycji siedzącej. W pierwszym momencie spojrzałam na moje nadgarstki. A więc wczoraj był spory towar- powiedziałam cicho, sama do siebie. Przejechałam delikatnie po ranach zrobionych przez strzykawki, które dostarczały do mojego organizmu przeróżne używki. Uniosłam głowę i zerknęłam na ruderę, w której się znajdowałam. Była to jakaś opuszczona magazownia. Składała się z dużego holu i dwóch mniejszych pomieszczeń. Wygląd z pewnością nie sprawiał miłego i przyjemnego wrażenia  W hali panował pół mrok, jedynie dostęp do światła dawały trzy małe okienka z wybitymi szybami i metalowymi kratami. Gdzie nie gdzie z uszkodzonego i niestabilnego dachu przeciekała brudna woda, powodując śliskie i mokre podłoże na którym spaliśmy, imprezowaliśmy, ćpaliśmy. Krople wody po zszarzałej ścianie zsuwały się jedna, za drugą, były one teraz jedynym odgłosem trafiającym do moich uszu. Słyszałam tylko ciche: kap, kap.. i ciszę.

A więc nie było sprzyjających warunków do mieszkania tutaj. Oczywiście miałam swój dom, swój pokój. Mogłam tam zawsze wrócić. Ale na to miejsce i tylko na to mogłabym powiedzieć: mój dom. Dom, w którym znajdowała się tak naprawdę moja rodzina. Ludzie, których kochałam i z wzajemnością. Nie mogłam tego powiedzieć o mojej matce, o ojcu.

       Ojciec pije i w ogóle się mną nie przejmuje. Częściej go widzę schlanego, niż trzeźwego, a wtedy zaczyna się koszmar. Rodzice ciągle się kłócą, ja z matką ciągle się kłócę. Wyzywają się, nie widzą tego , że najbardziej cierpię ja i moja młodsza siostra.

A więc, to tutaj jest mój dom, spędzam tu najwięcej czasu. Nie często zdarza mi się pojawiać w szkole, więc całymi dniami to tu przesiaduje.

- Dracy! Widzę, że się w końcu obudziłaś.- Z rozmyśleń wyrwał mnie męski i zachrypnięty głos. W końcu papierosy robią swoje.

Obróciłam się w stronę chłopaka, no tak, Zayn. To z nim najbardziej się trzymam. On wprowadził mnie w to gówno.. Niby gówno, a jak pomaga. To jemu ufam bezgranicznie. Jest jak mój starszy brat... Zastąpił mi go. Zaopiekował się mną po śmierci Josha. Właśnie to przy Zaynie czułam, gdyby Josh był przy mnie, przytulał mnie i całował w policzek. Na te wspomnienia łza mimo wolnie spłynęła po moim policzku.

- Ej, mała co jest? Boli Cię coś, wzięłaś może wczoraj za dużo? - Mulat przykucnął przy mnie, jedną ręką chwycił moją dłoń, a drugą otarł samotną krople płynącą po moim rozgrzanym policzku.

- To już jutro... - wykrztusiłam - już jutro Zayn...

- Co jutro? Dracy, mała, co się jutro wydarzy?

- Jutro mija rok, Josh zginął rok temu. - Teraz to już rozbeczałam się na dobre.

Malik przysunął się jeszcze bardziej do mnie i mocno przytulił. Po chwili zaczął cicho nucić jakąś nieznaną mi piosenką. Dobrze wiedział, że przy nim zawsze czuję się bezpieczna i tylko w jego ramionach mogę się uspokoić.

- Już dobrze, skarbie. Jutro jak chcesz to możemy iść na cmentarz. Będziesz mogła porozmawiać z bratem. Będzie dobrze. - Mulat zaczął muskać swoją silną dłonią po moich drobnych plecach.

- Ale to wszystko prze ze mnie! To prze ze mnie, Zayn on zginą! Ty nic nie wiesz! To moja wina, że go już nie ma! - Odruchowo odtrąciłam chłopaka od siebie.

- Ale co ty mówisz Dracy? Jak nic nie wiem to wytłumacz mi! Ale proszę Cię nie obwiniaj się o coś czego nie zrobiłaś.

- Oho, oho, widzę, że komuś odbija szajba po wczorajszym.. - Nagle, nawet nie wiem z kąt pojawił się Louis.

- Lou, proszę, nie teraz!

- Zayn bez spin, mam tu coś, chcesz? - Lou wyciągnął wielką strzykawkę i podał mi ją.

Wzięłam ją od razu i szybkim ruchem wbiłam w najbardziej widoczną żyłę. Poczułam ból, jak ukłucie komara i ciemność. Gdybym się miała przysłuchać, to Malik coś jeszcze do mnie mówił, albo do Tomlinsona. Nie wiem, przestałam kontaktować i znowu zasnęłam.

                                                        
                                                               ---------------------


A więc, jest pierwszy rozdział ;D Jak się podoba? Z góry przepraszam za błędy..  Komentujcie ;)

Będę też pod każdym rozdziałem dodawała gifa z 1D. A oto nasz kochany Lou <3




Bohaterowie


        Hej, jest to mój pierwszy blog. Opowiada o siódemce przyjaciół, o upadkach, porażkach.
Od razu chciałabym wspomnieć, że w blogu chłopcy nie należą do One Direction, są zwykłymi nastolatkami.
Życzę miłego czytania ;)







Dracy Homers- Z pochodzenia Polka. Gdy miała roczek przeniosła się do Londynu z całą, wtedy jeszcze szczęśliwą rodziną. 17 lat skończy 20 lipca. Do niedawna była miłą, spokojną i pełną życia nastolatką. Wszystko zmieniło się po tajemniczej śmierci jej starszego brata Josha. Stała się agresywna, zaczęła należeć do grupki ''zbuntowanych nastolatków''. Zaczęła palić, pić, a co gorsza ćpać. Wtedy też zaczęły się problemy z rodzicami.






 

Katy Homers- Młodsza o 2 lata siostra Dracy. Od niedawna jest zamknięta w sobie lecz nadal uczy się wzorowo. Ufa tylko swojej starszej siostrze i babci, która aktualnie zamieszkuje Polskę.



Perrie Edwards- Najlepsza, a zarazem jedyna przyjaciółka Dracy. Ma 18 lat. Jest w związku z Zaynem, choć nikt im nie wierzy, że to miłość. Dziewczyna, także należy do grupki narkomanów.




Zayn Malik- Najlepszy przyjaciel Dracy. Ma 19 lat. Kocha palić i ćpać, zgrywa ''bad boya'', z drugiej strony uwielbia idealnie wyglądać. Często śpiewa, ale tylko wtedy, gdy nikt go nie słyszy.





Harry Styles- Ma 18 lat. Rasowy podrywacz i łamacz serc. Jest bezczelny i wulgarny, zwłaszcza wobec kobiet. Gdy jest mocno najarany potrafi nawet uderzyć lecz wtedy, także otwiera się i z jego ust wydobywa się piękna melodia.
 
 
 



 
Louis Tomlinson- Jest najstarszy z tej grupki, ma 20 lat, a zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak. Harry jest jego najlepszym przyjacielem. To on załatwia wszystkie używki.






Niall Horan- Ten 19-nastolatek wygląda jak niewinny dzieciak, ale to on potrafi upić się najbardziej ze swoich znajomych. skrycie podkochuje się w Dracy , choć wszyscy o tym wiedzą, nawet jego wybranka.






Liam Payen- Najrozsądniejszy, choć i tak zdemoralizowany 19- nastolatek. Kiedyś muzyka była jego całym życiem, lecz wszystko zmieniło się po śmierci jego ukochanej Danielle.


------------------

Proszę o komentarze, jak się podobają bohaterowie ;)